Czy jest sens zalowac "po", ze sie zrobilo wesele? Chyba nie. Byloby glupio wystrzelic w kosmos tyle kasy i jeszcze byc niezadowolonym.
Ja jestem "przed" i mam mieszane uczucia. Z jednej strony to takie fajne byc w centrum zainteresowania, przezywac ten dzien, planowac wedlug swoich marzen (sam fakt, ze ryje w tym forum od 3 miesiecy i jeszcze mi sie nie znudzilo, ba, coraz bardziej mi sie podoba). Z drugiej, jak sobie pomysle ile to kasy, ile trzeba sie narobic, zeby ja zarobic i ile by mozna miec wzamian to wcale mi sie ten pomysl nie podoba. W sumie to bym byla nawet za tym, zeby wziac swiadkow, wyjechac gdzies, albo wziac cichy slub i rozeslac zawiadomieniao slubie do rodziny. Zadnych wymyslnych strojow, zadnych przepychow, milo, kameralnie, intymnie. I komu by to przeszkadzalo? Komu? Rodzinie! Albo przynajmniej mi sie tak wydaje, ze tego od nas OCZEKUJA. I pewnie tak jest, szczegolnie w przypadku rodziny mojego lubego.
Reasumujac, zdaje sie ze robie to glownie dla rodziny (zwlaszcza, ze juz chyba wyroslam z jarania sie bialymi sukniami), a poniewaz to wylacznie my finansujemy przedsiewziecie, to chcemy sie jak najlepiej bawic, zorganizowac to z sensem, z wdziekiem i na dobrym poziomie, a za rozsadna cene. I w taki sposob, zeby nie zalowac. Howgh.
A do kogos z moich poprzednikow, kto wypowiadal sie kilka wpisow temu, ze nie zna pary, ktorej by sie wesele nie zwrocilo - ja nie znam takiej pary , ktorej by sie zwrocilo.
Wybaczcie, ze sieje defetyzm
