Autor Wątek: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście  (Przeczytany 181564 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline czigra

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5591
  • Płeć: Kobieta
  • Ewa i Maciek
  • data ślubu: [i
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2190 dnia: 5 Grudnia 2013, 10:20 »
Magda, Lili jest śliczna :Serduszka:
jestem w szoku, że nie napisałaś nic o wadze :D
czekam an relacje z porodu  i trzymam kciuki, żeby Lili dała Ci troche odetchnąć.  Czy ktoś Ci pomaga, mama, teściowa? czy radzisz sobie sama?


Offline lusi251

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4193
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 28 04 2012
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2191 dnia: 5 Grudnia 2013, 10:54 »
można?
Gratuluje przepięknej córeczki!!

Hormony buzuja także placz jest normalny.. i przynosi ulge.
Poczatek jest ciezki..  :-* ale mala slodka Kruszynka wszystko wynagradza prawda? :)
Jestes dzielna i swietnie sobie poradzisz  :-*

Offline alinka692

  • "Decydując się na dziecko, kobieta zgadza się aby jej serce żyło poza jej ciałem"
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4115
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 06.08.2010
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2192 dnia: 5 Grudnia 2013, 11:16 »
wow śliczna Maleńka  :Serduszka:
kurcze szkoda że szpital nie spełnił Twoich oczekiwań  :-\ a mówili coś na temat Twojego niekarmienia piersią ??
ehhh zgadzam się..początku są meeega trudne  ::) ale z czasem będzie coraz lepiej  :-* :-* powolutku a poznacie się..ogarniesz..poukładasz i będzie super  :D  :-* :-*

Offline Isabel
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3040
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 03.09.2011
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2193 dnia: 5 Grudnia 2013, 12:24 »
Madzia śliczna jest ta Twoja córcia! oho moja się właśnie budzi  ;) dużo siły Ci życzę kochana  :-* :-* :-* :-* jesteś dzielna!  :-* :-* :-*

Offline nadzieja

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7022
  • Kocha się za nic. Nie istnieje powód do miłości...
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2194 dnia: 5 Grudnia 2013, 12:32 »
śliczna jest :D
jeszcze raz gratuluję

nie załamuj się, będzie lepiej. teraz hormony buzują. przy pierwszym miałam to samo!
Kamil VIII.2008  Kaja VII.2011  Klara IX.2013      https://e-wesele.pl/forum/index.php?topic=48945.new

Offline kurczaczek83

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 20528
  • Płeć: Kobieta
  • Igorek ur. 24.01.2014
  • data ślubu: 24.12.04
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2195 dnia: 5 Grudnia 2013, 14:59 »
Cudowna  ;D
Kochana przykro mi ze tak zle Cie potraktowali, barany jedne, najwazniejsze ze masz swoje slonko przy sobie    :-*



Offline lolalola

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6788
  • data ślubu: 02.10.10
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2196 dnia: 6 Grudnia 2013, 06:31 »
Dziękuję w imieniu swoim i Lili za komplementy :-*


PORÓD
Chciałam przeżyć go w pełni świadomie i na spokojnie.
Może dlatego pierwsze nitki krwi w andrzejki mnie nie zaskoczyły.
Wtedy już wiedziałam,że finał nadchodzi wielkimi krokami.
Fajnie,bo wraz z początkiem grudnia zaczęły się skurcze.
1:37 to mój pierwszy zapis o skurczach, które średnio pojawiały się co 7 minut.
I tak przez kolejne 19 godzin.
Ból jeszcze do wytrzymania mimo pod koniec dnia mocniejszych skurczy.
W między czasie zaliczone 4 kąpiele i parę drzemek.
19.41 ostatni zapis o skurczu i jazda do szpitala.
Oraz wielki żal,że jednak nie obejrzę finału Master Chefa.
Ale to już wiecie :P

W szpitalu przyjęli mnie bez problemu,choć bałam się,że z moimi skurczami odeślą mnie z powrotem.
Młoda i konkretna pani doktor zbadał mnie i stwierdziła rozwarcie na 2-3cm.
Od razu miałam zrobiony lekki masaż szyjki,żeby łatwiej się rozwierało ::)
Dodam,że nic nie bolało.
Doktorka zrobiła usg i powiedziała,że dziecko w dobrej formie.
Niestety, moje afi było już na granicy 5,5
Od razu wzięli mnie na porodówkę.
Godzina około 20.30
Położyłam się w tej super sexy wykrochmalonej koszuli na łóżku, podłączyli mi ktg i czekałam wraz z położna na rozwój wydarzeń.
Nie muszę mówić,że ogólna lipa.
Skurcze na poziomie 20,a mnie już zaczęło boleć dość mocno.
Poprosiłam koło 22 o zejście z łózka i pospacerowanie po sali.
Myślałam,że to pomoże,ale myliłam się.
Ból coraz silniejszy :-\
Upatrzyłam sobie tył sali porodowej gdzie namiętnie i sukcesywnie przytulałam się do wykafelkowanej w komunie ścianie.
Zaliczyłam też 2 biurka,jakieś krzesełka itp
Resumując spacer nie pomógł.
Tuz przed północą rozwarcie dalej maleńkie i skurcze max 40.
Szybka decyzja o nakłuwaniu pęcherza.
Cieszyłam się,że bliżej niż dalej do spotkania z Lili,ale jeszcze wtedy nie wiedziałam co mnie czeka.
Wód spodziewałam się co najmniej porządnego strumienia,a tam kapało tyle co kot napłakał.
W sumie z moim afi 5,5 po choróbsku czego można było się spodziewać więcej.
No mniejsza z tym byleby się coś zaczęło dziać.
A tu guzik!
Rozwarcie nie postępuje za to skurcze tak.
I do tego mega chciało mnie się spać.
Byłam wykończona, bo praktycznie całą dobę nie spałam,a tu jeszcze końca nie było widać :mdleje:
Poprosiłam o jakiekolwiek znieczulenie,ale lekarz nie chciała się na razie zgodzić :boks_4:
Bo nie było postępów :klnie:
Co z tego że cierpiałam,matko i to jak.
Za to lekarka spytała czy jestem głodna. No jasne,że byłam nawet w brzuchu mi burczało.
Wyobraziłam sobie jakieś ekstra danie, które wnoszą dla mnie na porodówkę :Mcdonalds: :bredzisz: :p
Niestety oblizałam się tylko ze smakiem,a zadowolić się mogłam jedynie glukozą z  kroplówki ;D
Walczyłam dalej,ale wciąż rozwarcie małe.
Nie pamiętam dokładnie,ale cos koło 2-3 podjęto decyzje o oxy.
Dobrze,że wtedy nie wiedziałam co mi dadzą,bo na sama myśl chyba bym zeszła z tego świata.
W między czasie dostałam antybiotyk,bo moje wyniki z moczu i krwi ogólnie ok z lekką nutką tego mojego cholernego przeziębienia.
No i po oxy zaczęła się radosna zabawa :koncert:
Dobrze,że ciśnienie miałyśmy z Lili w normie,bo to co się działo ciężko opisać słowami.
Ktg się rozszalało,surcze od 60 do 80 to norma już była.
Skurcze rozeszły się po całej oponce, od podbrzusza dookoła lędźwi.
Ból był tak wyrazisty,że leżenie na wznak nie wchodziło w grę.
Upatrzyłam sobie pozycję na łóżku na boku z zapartą 1 noga o końcówkę łózka, a rękoma chwytałam wszystko co się dało >:(
Po drodze były jakieś uchwyty metalowe,które ściskałam tak mocno jakbym chciała z nich cokolwiek wycisnąć.
Nie pomogło trzymanie się za głowę,ugniatanie koszuli czy też próby wytrzymałościowe łóżka szpitalnego podczas mojego wicia się.
Poprosiłam po raz kolejny o znieczulenie i je dostałam.
Nawet za nie podziękowałam, bo od razu dostałam głupiego jaśka :luzak: i ulgę.
Pamiętam jak powiedziałam do lekarki,że jak takie mają być skurcze po znieczuleniu to ja mogę śmiało rodzic dalej.
Jednak rzeczywistość okazała się brutalna.
Znieczulenie,które miało działać godzinę i przynieść ulgę podziałało dosłownie na parę skurczy.
Poprosiłam o kolejne.
Położna wraz z lekarka się juz nie zgodziły tłumacząc mi,że nie jest ono obojętne na maluszka.
No tak ja to doskonale rozumiałam,ale kto zrozumie mnie?
Po 4 ,przy 7 cm rozwarcia,zaczęły się w końcu najweselsze skurcze tej całej zabawy.
Położna pocieszała,że koniec jest bliski,że to na bank dziś,ale ile to potrwa nie wiadomo było.
Miałam wszystkiego dość.
Parcie czułam z przodu brzucha jak i na tyłach.
Jezu jaki to był ból :o
Nie było tzw łamania kości, kręgosłup mnie nie bolał, nie czułam też rozchodzenia się miednicy.
Nic z tych rzeczy.
Tylko mega upierdliwe skurcze wraz z parciem na wszystko co możliwe.
I chyba wszystko co możliwe wydalałam z siebie ,bo często zmieniano mi pampersy.
Ale nie miało to dla mnie kompletnie znaczenia.
Zbliżała się 5 i wiedziałam,ze o tej godz Lili będzie na świecie.
Czułam to całą sobą.
Nogi trzęsły mi się jak galareta.
Parcie było coraz to mocniejsze i dokuczliwsze i zaczęłam się najnormalniej w świecie drzeć.
Straszne dziwne dźwięki z siebie wydobywałam.
Położna mnie opieprza,żebym zaczęła oddychać głęboko a nie się drzeć.
No tak łatwo powiedzieć, tylko te dziwne dźwięki same ze mnie uchodziły, nie miałam na nie wpływu.
Ale ok staram się je opanować myśleć o głębokim wdechu i wydechu.
W pewnym momencie poczułam takie parcie,że chciałam zejść z łózka krzycząc,że ja już nie mogę, nie daję rady :bredzisz: :glupek:
Na co położna do mnie,że już jest prawie całkowite rozwarcie i ze mam próbować przeć.
To dało mi nadzieję na szybki finał.
No to nabierałam powietrza w policzki i zaczynałam przeć.
Ach, trwało to i trwało.
Nie dawałam już rady.
Cała zlana potem,z zaciśniętymi oczami rzucałam tylko głową na boli.
Przy każdym skurczu 2-3 prób wypchnięcia Lili.
Bez rezultatów.
Za każdym razem myślałam,że to już ostatni ból,a tu dalej nic.
Lekarka trzymała mi nogi,Położna pchała mnie do przodu krzycząc do mnie po imieniu,ale nadal marne to były próby.
W międzyczasie kolejny masaż moich wnętrzności,który bolał jak diabli :boje_sie:
W końcu lekarka podjęła decyzję o nacięciu.
Bardzo szybka akcja i na sali nagle pojawiło się dużo ludzi.
Szybko coś zmieniali dookoła mnie i łóżka, na którym leżałam.
Ja dalej parłam,dalej mnie cholernie bolało,ale już byłam na skraju wyczerpania i nagle...
Poczułam nacięcie z prawej strony i za 2 skurczem partym wypłynęła Lili :dzidzia:  :jupi:
O Boże w końcu ulga,pomyślałam i faktycznie tak też poczułam.
Była 5.37,czyli równiutko 28 godzin po moim pierwszym zanotowanym skurczu :mdleje:
Od razu w sali było słychać ostre krzyki Lili.
Po przecięciu pępowiny,którą babki komentowały,że jakaś cienka cokolwiek to znaczy, położyły mi ja na brzuch.
Jejku jaka ona była bezbronna i sina.
Nie miała na sobie mazi i nie była obślizgła.
Dziwnie tak,ale nie czułam nic.
Po prostu patrząc na nią nie czułam mega miłości,choć instynkt najwidoczniej zadziałał za mnie,
bo Lili dostała ode mnie buziaczka w prawy policzek,potem pogłaskałam ją i uśmiechnęłam się ostatkiem sił.
Obie się na ostatniej prostej wymęczyłyśmy.
Ja mega spocona,wykończona,w amoku.
Lili sina i krzycząca,bo co się okazało wyszła buźką na świat,a nie potylicą.
Zabrali ja szybciutko i za chwil kilka usłyszałam,że waży 3100g i mierzy 54cm.
A ja leżałam dalej,ale już spokojniejsza i szczęśliwsza,że już po.
Za parę chwil urodziło się łożysko.
Potem szycie.
Szkoda tylko,że mimo znieczulenia czułam ukłucia igły.
Jedno z nich było mega bolesne.
Niestety takie oporządzenie potrwało jeszcze chyba z pół godzinki.
Pierwsza moja myśl w trakcie szycia była, gdzie jest mój telefon? :bredzisz:
Muszę zadzwonić do męża :P
Gdzie jest stolik co tu jeszcze podczas moich wrzasków stał obok, na którym była moja woda,dokumenty i tel? :p
W tym zamieszaniu nawet nie wiem kiedy ten stolik zniknął,ale szybko się odnalazła zguba.
Nie pamiętam co dokładnie powiedziałam mężowi przez telefon.
Coś w stylu,że Lili się już urodziła.
Usłyszałam a mega radość,że fajnie,że jest szczęśliwy...
Akurat mąż jechał do pracy gdy przekazałam mu tą wiadomość.
Pomyślałam,że będzie miał super dzień i niezły początek tygodnia,w końcu urodziła się córeczka tatusia ;D
Nasza rozmowa trwała chwilkę,ale na koniec usłyszałam coś co bardzo mnie zaskoczyło :" dziękuje ci Madziu" ::) :'(
Po takich słowach świat nabrał kolorów jeszcze bardziej  :Serduszka:

PO PORODZIE
Powiem Wam szczerze,że nie sądziłam,że to będzie taki rodzaj upierdliwego bólu i że tak mocno całą sobą go poczuję.
Na pewno nie zapomnę go nigdy.
I jedno jest pewne nie chcę przechodzić przez to po raz kolejny.
Jeśli zdecyduje się na 2 dziecko to na bank będzie to cesarka i prywatna klinika.
Nigdy więcej tego bólu :ckm:
Chciałam bardzo urodzić naturalnie i się udało.
Jestem z siebie bardzo dumna,że dałam radę,choć było mi ciężko.
Jak na razie,tfu tfu tfu, połóg przechodzę super.
Po paru godzinach po porodzie chodziłam już po korytarzu szpitala i bez problemu i bólu zaliczyłam wizytę w wc.
Rana po nacięciu przestała doskwierać 2 dni po porodzie,a teraz to już w ogóle jej nie czuję prawie.
Jestem też mile zaskoczona,że praktycznie zaraz po sn tak naprawdę kobiecość jest nienaruszona.
Gdyby nie nacięcie to moje części ciała byłyby takie same jak przed porodem.
Co do figury i wagi to jestem zadowolona :waga: :jupi:
Na brzuszku w ciąży nie odnotowałam ani 1 rozstępu i jadąc na porodówkę miałam coś kolo 101 w pasie.
Teraz brzuszek ma 91cm i brakuje mi dosłownie paru do mojego piwnego brzucholka.
Także sądzę,że jak macica się obkurczy to będę miała lepszy efekt niż jak zaczynałam ciążę.
Waga to tylko około 1,5 kg na plus,no,ale jest jeszcze chociażby nadprogramowo duża macica i mleko.
Także jestem spokojna o swoją figurę,bo właściwie już wróciła do normy.
Czuję ,że przy Lili szybko zgubie dodatkowe kg i cm.
Co do psychiki?
Depresji brak mimo ciężkich chwil.
A ciężkich chwil nie brakuje.
Zaczęło się w szpitalu w 2 dzień gdy zaczęto mnie traktować gorzej z racji nie karmienia piersią.
Położne mimo mojego zainteresowania i pytań nie chciały mi nic pomóc przy dziecku.
Tylko obrabiały mi tyłek,że nie karmie dziecka piersią.
Oj to co słyszałam na swój temat,a doskonale się rozchodziło to po korytarzu wieczorami i rankami szczególnie,
było tak bolesne,ze zapragnęłam czym prędzej uciec do domu.
A takie dobre opinie o opiece słyszałam...
To,że zamykają wraz z końcem tego roku ten oddział i baby tracą pracę nie znaczy,że totalnie muszą olewać matki i dzieci.
Lekarze nie lepsi,oczywiście dostałam opieprz,ze czemu ja nie karmie.
Wiec wykrzyczałam raz dziadowi w twarz ze nie chcę,bo dla mnie to obrzydliwe to prawie trzasnął drzwiami z oburzenia.
Do tego mimo wielu moich interwencji o zatrzymaniu laktacji nikt nie chciał mi dać leków.
Nikogo mój problem nie obchodził.
Dzięki czemu po powrocie do domu ze szpitala dosłownie w mgnieniu oka pojawiło się mleko i od razu zatkane kanaliki i
guzki :beczy:
Szybka akcja z laktatorem i jest już lepiej.
Teraz 2 razy na dobę odciągam średnio 100ml mleka. Daje je Lili na przemian z mm i w sumie to jedyny plus tej sytuacji.
Gdyby nie to,że zamykają ten oddział napisałabym skargę,a tak walą mnie losy położnych i lekarzy.
Na szczęście po 2 dniach w szpitalu byłyśmy już w domku.
Szkoda tylko,że tu kolejna niespodzianka i Lili okazał się mega marudna.
Płakała non top, nie spała trzeba było ją na rekach nosić 24h ,jeść jadła,ale słabo.
Doszło do tego,że obie nic nie spałyśmy w środę i czwartek :-\
Rodzina z doskoku pomaga,ale ogólnie jestem z tym wszystkim sama.
Ach...
Przygody, wiele rozczarowań,totalnie nieprzespane doby...
Ale nie poddaje się i walczę.

I dziś pojawiło się światełko w tunelu.
1kapiel odrobinkę zmieniła moje dziecko na plus.
I oby tak zostało i było coraz lepiej.
A relacja z córką nabiera mocy;)
Uwielbiam ją głaskać po główce, całować w policzek i tulić.
Jest dla mnie śliczniutka i cudowna gdy robi swoje minki usteczkami.
Mogę śmiało powiedzieć ,że kocham moje dziecko i data 02.12 jest teraz moją ukochana data  :Serduszka: :serce:

Dziękuje Wam za to że byłyście ze mną przez cala ciążę :-*
Dla mnie to wiele znaczy,bo nieraz w trudniejszych chwilach mogłam na Was liczyć.
Miło też,że i moje radości cieszyły Was.
Wysyłam Wam mnóstwo buziaków :-* :-* :-* :-* :-*

A to Lili po 1 kąpieli w domu :)



Offline justys0101
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7686
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: [color=black
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2197 dnia: 6 Grudnia 2013, 07:08 »
O matko, co za poród  :o
Współczuję tych niepotrzebnych komentarzy na temat karmienia bądź nie karmienia piersią.
Najważniejsze że jesteście już w domu.
Teraz mogą  Ci naskoczyć  ;) Ty decydujesz.
Najgorsze pierwsze trzy miesiące, później z górki - przynajmniej dla mnie  ;D
Życzę Ci kilku przespanych godzin, sama nie spałam w ogóle bo młody nie należał do śpiochów, więc wiem co to znaczy.
Jesteś MEGA DZIELNA !!! nie wyobrażam sobie nie mieć męża przy sobie w trakcie i zaraz po porodzie kiedy wszystko jest jeszcze takie obce...


Lili piękna.
Kiedy wraca tata?

Offline pileczka22

  • Aga
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 8528
  • Płeć: Kobieta
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2198 dnia: 6 Grudnia 2013, 07:56 »
Piękna jest  :Serduszka:

Warto było sie pomarzyć co :)



Offline Barka

  • Gosia
  • użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 130
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 10.10.2009
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2199 dnia: 6 Grudnia 2013, 08:05 »
Porodu współczuje... Pobytu w szpitalu również. Namęczyłaś się. Ale najważniejsze, że już masz to za sobą.
Moja mała też należała to tych dzieci nie schodzących z rąk. Tak więc doskonale cię rozumiem.
Z czasem będzie lepiej. Nauczycie się siebie.
Jesteś mega dzielna. Podziwiam, że wszystko musisz robić sama.
A Lili śliczna...

Jeśli się kogoś kocha, to się go kocha, a gdy nie ma już nic, co można by mu zaoferować, wciąż daje się miłość.

Offline martikapa
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 152
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 07.07.2012
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2200 dnia: 6 Grudnia 2013, 08:18 »
Współczuję porodu.... dalaś radę a wcalę tak krótko to to nie trwało. Nie wiem czy już Ci pisałam ale super się Ciebie czyta  ;) opis porodu i sytuacji po porodzie jak z najlepszej książki :) ale to nie zmienia faktu że się nacierpiałaś, nasłuchałaś niepotrzebnych komentarzy. Dobrze że za długo nie leżałaś w tym szpitalu...
Lili jest boska  :Zakochany: :Serduszka: :Serduszka: :Serduszka: :Serduszka:




Offline milcia

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4254
  • Płeć: Kobieta
  • W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym ;)
  • data ślubu: 08.08.2008
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2201 dnia: 6 Grudnia 2013, 08:56 »
Magda  :'(  :-*
Timber 27.12.2009 Nuśka  27.06.2013
BOY
GIRL

Offline _patka_

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17532
  • Płeć: Kobieta
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2202 dnia: 6 Grudnia 2013, 09:04 »
Kurde tyle sie napisalam i Antek mi skasowal  ::)
Ech to napisze, ze bardzo sie ciesze, ze przezylas  ;)
Lili jest cudna!

Offline czigra

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5591
  • Płeć: Kobieta
  • Ewa i Maciek
  • data ślubu: [i
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2203 dnia: 6 Grudnia 2013, 09:42 »
Magda, jeste dzielna babka, nikt inny by nie dał rady, a Ty dałaś. Współczuje przeżyć w szpitalu, ale co do drugiego porodu jesteśmy zgodne jak nigdy :P Lili jest prześliczna ;D


Offline misia241

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5491
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 27.08.2011
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2204 dnia: 6 Grudnia 2013, 10:57 »
Magda jestem z Ciebie dumna ;D :-* mimo takiego bolu dalas rade,jestes dzielna ;D ;D
Pieknie wszystko opisalas :'( :)

a co do lekarzy i polozbych to brak slow >:( ja bym tam rowno po nich jechala,jakim prawem obrabiaja Ci tylek za plecami :boks_4:

Lili,piekna kruszyneczka ;D

ps. to kiedy ta kolejka? ja jak wiesz tylko bez % :P



Offline alinka692

  • "Decydując się na dziecko, kobieta zgadza się aby jej serce żyło poza jej ciałem"
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4115
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 06.08.2010
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2205 dnia: 6 Grudnia 2013, 11:27 »
wow pięknie wszystko opisałaś.. wzruszyłam się  :-*
Lili przepiękna Kruszynka  :-* :-*
a lekarze i pielęgniarki  ::) no comment ..

Offline lusi251

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4193
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 28 04 2012
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2206 dnia: 6 Grudnia 2013, 12:05 »
strasznie długo rodzilas. Jestes mega dzielna kobieto!!  :-*  :-*
nie wiem co to za oddzial ale dobrze ze go zamykają skoro takie podejście ma caly personel  ::)
Lili jest przecudna  :Serduszka: :Serduszka: :Serduszka:

Offline Zoya

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6348
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 2010 r.
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2207 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:06 »
 :Serduszka: :Serduszka: :Serduszka: Lili jest cudna, jak z obrazka!



Offline lolalola

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6788
  • data ślubu: 02.10.10
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2208 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:24 »
Dzięki ;D
Mam nadzieję,że bardziej będzie podobna do męża ,tak jak chciałam.
Teraz cokolwiek ciężko powiedzieć do kogo jest podobna.

Co do szpitala.
To jest to szpital wojskowy i zamykają niby z powodu zadłużenia oddział położniczo-ginekologiczny i noworodkowy.
Dodam jeszcze,że wczoraj dzwoniąc do przychodni ,gdzie chce złożyć deklarację, zdziwiono się,że szpital nas jeszcze nie zgłosił.
Także zgłosiłam nas sama telefonicznie i czekam na tel od położnej.
Ach...

Za to od 2 dni Lili jest już zarejestrowana w urzędzie miasta i oczekuje na pesel :D

Dziewczyny i te co dotarły na końcówkę i te co podczytywały i te stałe bywalczynie o to obiecana kolejeczka :pijaki: :piwo_2: :terefere: :terefere:
No słowo się rzekło,poród przeżyłam, będę szukać na przyszły rok wycieczki samolotem  ::) :P

Offline Barka

  • Gosia
  • użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 130
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 10.10.2009
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2209 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:30 »
Przeżyłaś poród, to i lot przeżyjesz  ;)

Jeśli się kogoś kocha, to się go kocha, a gdy nie ma już nic, co można by mu zaoferować, wciąż daje się miłość.

Offline izabelle13

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3688
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 8.09.2007
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2210 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:30 »
Oj dzielna jestes - po Twojej relacji jednak cieszę sie że moj porod był taki krotki  ;D ;D ;D

Lili slicznosci  :Serduszka:

Offline kurczaczek83

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 20528
  • Płeć: Kobieta
  • Igorek ur. 24.01.2014
  • data ślubu: 24.12.04
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2211 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:32 »
Kochana wielkie brawa dla Ciebie i Lilusi  ;D
Slowa meza bezcenne  :D
Czytajac opis porodu juz wiem dokladnie co nas czeka.... :hopsa:
A corenka sliczniusia.



Offline Fiolka*

  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1126
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 11.09.2010
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2212 dnia: 6 Grudnia 2013, 13:55 »
Podziwiam Cię, że przeszłaś przez to sama i że sama dalej "walczysz". Gratuluję siły, odwagi i jednocześnie współczuję przykrych przeżyć. Dla mnie na razie najgorszym bólem i strachem w życiu było wyrywanie zęba "na żywca" i nie wyobrażam sobie gorszego... ale chyba się mylę :] Co nie wróży mi spokojnych nocy przed porodem :P
W każdym razie osobiście dziękuję Ci za szczerą relację i życzę, aby każdy kolejny dzień z córeczką był lepszy, spokojniejszy i pełny miłości :)

Zdrówko za Ciebie i Lilkę! :pijaki:

Offline mkarolinka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 10103
  • Płeć: Kobieta
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2213 dnia: 6 Grudnia 2013, 14:02 »
Dzielna jesteś :)

Córcia prześliczna :)

Offline _patka_

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17532
  • Płeć: Kobieta
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2214 dnia: 6 Grudnia 2013, 14:05 »
Madziu lot samolotem to pikuś w porównaniu do porodu.  ;D

Offline misia241

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5491
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 27.08.2011
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2215 dnia: 6 Grudnia 2013, 14:21 »
oj tak,lot samolotem to sama przyjemnosci szczegolnie jak podadza do picia cos dobrego :pijaki: :hopsa:



Offline nadzieja

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7022
  • Kocha się za nic. Nie istnieje powód do miłości...
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2216 dnia: 6 Grudnia 2013, 14:42 »
Madziu zdrówko :D
Kamil VIII.2008  Kaja VII.2011  Klara IX.2013      https://e-wesele.pl/forum/index.php?topic=48945.new

Offline Isabel
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3040
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 03.09.2011
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2217 dnia: 6 Grudnia 2013, 14:55 »
Oj, to się wymęczyłaś, ale jesteś dzielna, sama dałaś radę, szkoda, że taka atmosfera w szpitalu, ale o tych złych chwilach trzeba jak najszybciej zapomnieć najważniejsze, że Twój aniołeczek jest przy Tobie  :-* :-* :-* no i  :pijaki: :D

Offline misia241

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5491
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 27.08.2011
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2218 dnia: 6 Grudnia 2013, 15:05 »
Madziu a kiedy maz przyjezdza?



Offline irminka.p
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 235
Odp: W oczekiwaniu na nasze małe szczęście
« Odpowiedź #2219 dnia: 6 Grudnia 2013, 15:26 »
Kochana gratulacje!!! Lila jest słodka. Przeczytałam twój opis porodu brrr. No nic najważniejsze, że dałaś radę mimo braku wsparcia ze strony personelu. Byłaś mega dzielna!!!