no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!
Nie wiem jak to odebrać,przytk,że może rowlekam niepotrzebnie....
Ale ok...Już się poprawiam daję resztę ...
KAHA wysłałam...
.....
W domu zaczął myśleć..Oszczędności miał ok.100tys.,samochód był mu potrzebny..A może mieszkanie pod zastaw i kredyt...Nie miał pojęcia co zrobić,szef mu mógł dać pożyczkę,ale ok.50 tys....A gdzie reszta?
Zadzwonił do lekarza i ustalili,że najpierw sprowadzą lek na tydzień,a potem on juz coś wykombinuje,chociaż nie miał pojęcia jak to zrobi.
Dwa dni później Ewa zaczęła kurację,a Tomek zaczął załatwiać formalności w banku.Pod zastaw hipoteczny dostał resztę brakującej sumy.Teraz pozostało już tylko czekać...
Każdy nowy dzień dawał nadzieję,ale też każdego dnia wchodził do szpitala z obawą,z lękiem...
Dopiero jak ją widział na sali,jego twarz się rozjaśniała.
Aż do któregoś dnia,gdy wszedł do szpitala,nie zobaczył jej...Łóżko było puste...
Ogarnęło go przerażenie...Zaczął biegać po szpitalu jak oszalały...Wreszcie wpadł na lekarza prowadzącego Ewę...
-Ewa?...Co z nią?-pytał,a raczej krzyczał.
-Proszę się uspokoić,musielismy zrobić cesarskie cięcie,tętno dziecka zaczęło gwałtownie spadać...Pani Ewa urodziła córkę...Reszta w rękach..-nie dokończył lekarz i odszedł.
Tomek stał jak osłupiały..dziecko..córka..dziwewczynka..poród..to za wcześnie..
-Proszę mi powiedzieć gdzie Ewa?Co z nią-krzyknął za lekarzem.
-Jest na wybudzeniówce,za godzinę będzie pan mógł do niej wejść-zatrzymał się lekarz-ale może pan teraz zobaczyć córkę.To przecież pana dziecko?-zapytał.
-Tak...tak moje-odparł Tomek.
-Piąte piętro..córeczka jest w inkubatorze,musimy być dobrej myśli-lekarz wykonał gest jakby chciał poklepać Tomka po ramieniu,ale opuścił rękę-musimy czekać...
Tomek stał,nie wiedział jak długo,nie wiedział czy chce zobaczyć to dziecko...już nic nie wiedział.w końcu ruszył na to piąte piętro.
Pielęgniarka pokazała mu przez szybę córeczkę Ewy,inkubator w którym mała leżała...
"Boże jaka kruszynka..a te rurki..urządzenia...maleństwo"-myślał i płakał-"Co teraz?".
Stał i patrzał...W końcu ocknął się,minęło sporo czasu...Szybkim krokiem poszedł do Ewy.
-Tylko proszę nie długo-uprzedził lekarz-pacjentka jest osłabiona,pozatym będziemy przeszczepiać szpik,trzeba przygotowac ją do tego.
-Już dzisiaj?Jak to?-pytał Tomek.
-Trzeba jak najszybciej,czas ucieka...proszę nie długo-powtórzył lekarz.
Tomek skinął głową...Ewa była jeszcze bledsza niż zawsze,jeszcze smutniejsza.
-Tomku...mam córkę..powiedz..powiedz,że..będzie dobrze..proszę...-szeptała.
-Ci..odpoczywaj,tak córeczka,jest śliczna,widziałem ją,będzie dobrze...
-Dziękuję..kocham cię..-powiedziała i zasnęła.
"Boże, proszę...nigdy o nic nie prosiłem..."-Tomek płakał.
-Proszę już wyjść-wszedł lekarz-Teraz będzie pan mógł ją zobaczyć dopiero jutro i to przez szybę.Po przeszczepie trzeba zachować wszelkie ostrożności,nie dopuścić do infekcji.Ale dziecko może pan ,a nawet powinien pan odwiedzać..przebywać z nią,głaskać,mówić...to pomaga-dokończył.
-Tak,rozumiem..dziękuję panie doktorze-wyszedł z sali.
W domu zadzwonił do pracy,nie prosił tylko po prostu powiedział,że musi wziąść tydzień wolnego.
Nazajutrz pojechał do szpitala.Ewa była już po przeszczepie.Widział ją tylko przez,była taka mizerna...
Potem długo siedział u córeczki Ewy,pielęgniarka pozwoliła mu by włożył ręce do inkubatora,pokazała jak ma ją głaskać,dotykać...Siedział i opowiadał jej bajkę..bajkę o dzielnej dziewczynce,która musi walczyć,pokazać mamie,że ma siłę...
I tak bło codzinnie,Ewa i jej córeczka...
Cały dzień spędzał w szpitalu,na noc jechał do domu,prysznic,spanie i od rana znów szpital..
Trzeciego dnia po przeszczepie poprosił go do siebie lekarz.
-Panie Tomaszu,jest mi bardzo przykro,ale szpik nie przyjął się...Organizm był za słaby..Dziś w nocy nerki przestały pracować,jest coraz gorzej z sercem...-lekarz mówił,a Tomek słuchał go i nie wierzył.
-Dlaczego?Przecież było dobrze,jeszcze będzie dobrze,musi..-krzyczał
-Prosze się uspokoić,zapewniam pana,że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy,teraz tylko cud może pomóc...tylko cud...
"Cholera,to nie może być prawda..to sen...zły sen..jeszcze będzie dobrze.."-myślał.
Poszedł do Ewy,już mógł wejść na salę.
-Tomek...,jesteś....
-Jestem,cały czas byłem,nie opuszczę cię..-szeptał.
Tomku..ja wiem,jest źle..proszę zaopiekuj się moją córeczką..gdybym ja...
-EWuś nie mów tak,będzie dobrze,zobaczysz,nie wolno ci tak mówić i myśleć.
-Kiedy ja wiem,ja to czuję..-powiedziała.
Nie wytrzymał,wybiegł z sali i rozpłakał się.
Nagle przyszła mu do głowy myśl,wrócił.
-Kochanie,przepraszam.Wiesz weźmiemy ślub,tu..ja wszystko załatwię..jutro będziesz moją żoną,będziemy razem.
-Nie,nie chcę cię wiązać,odejdę a Ty?...
-Nie mów tak,ja tego chcę,chcę być twoim mężem,nieważne czy długo czy nie,poprostu chcę..
Patrzyła na niego i uśmiechnęła się,po raz pierwszy od pobytu w szpitalu...On znaczył dla niej tak wiele...
-Dobrze,zgadzam się,ale co..?-nie dokończyła.
-Dziecko?-odgadł Tomek-po ślubie będzie mieć moje nazwisko,będzie moją córką..naszą córką.Tylko co z jej prawdziwym ojcem?-zmartwił się.
-Krzysiek jej nie chciał,odszedł..teraz jest moja...nasza..
Przytulił ją i siedzieli tak długo..bardzo długo...
Rano Tomek przyjechał do szpitala z księdzem,załatwił wszystkie dokumenty,wyprosił w kościele i uzyskał zgodę.
Dziwny to był ślub...Ale oni byli szczęśliwi.
-Moja żona-mówił czule już po wszystkim,po odjeździe księdza..-moja kochana żona.
Potem poszedł do córeczki.
-Witaj maleńka...jesteś bardzo dzielna...a ja...ja jestem twoim tatą i kocham cię..i twoją mamusię też kocham-przemawiał do niej.
A wieczorem nagle bardzo pogorszył się stan Ewy...Dostała wysokiej gorączki,miała zaburzenia oddechu..Podłączyli ją do respiratora...Siedział przy niej,trzymał za rękę i opowiadał jej bajkę..Tym razem o dzielnej mamusi...Kiedy ocknęła się moment ze snu,zobaczył,że chce mu coś powiedzieć.
Zdjął jej maskę z tlenem.
-Tomku..ja...muszę...przynieś mi...naszą córeczkę....proszę....
-Już dobrze,nic nie mów-założył jej maskę i wyszedł z sali.
Poszedł do lekarza i powiedział mu o prośbie Ewy.
-Wiem,że powinienem zabronić,ale wiem też,że może są to ostatnie chwile...Dlatego zgadzam się....
Kiedy wszedł do sali z pielęgniarką która wiozła maleńką w inkubatorze,Ewa z trudem uniosła głowę...Tomek ostrożnie wziął maleńką na ręce i położył obok Ewy.
-To nasza kruszynka..wiesz ona walczy całkiem dzielnie.Lekarze mówią,że jeszcze dwa,trzy miesiące i będziemy ją mogli zabrać do domu-mówił Ewie.
A ona tylko się uśmiechała i głaskała córeczkę.
Tomek patrzył i już nie mógł powstrzymać łez,płakał....Miał dwie kochane kobiety,z których jedna właśnie odchodziła....
Ewa z trudem zdjęła maskę.
-Nie chcę-powiedziała,gdy chciał jej założyć ponownie-chcę ...być...
Córeczka patrzyła na nich malutkimi oczkami,jakby rozumiała,że dzieje się coś wyjątkowego...
-Kocham Cię..kocham Was...-wyszeptała Ewa i zamknęła oczy.
Rozległo się przeraźliwe piszczenie,to znak,że serce przestało bić...
Pielęgniarka szybko zabrała dziecko,do sali wbiegli lekarze,wyprosili Tomka i zaczęli reanimować...
Stał za drzwiami i słuchał..Wiedział,że to koniec,że nie udało się...Kiedy zobaczył wychodzących lekarzy ze spuszczonymi głowami,nic już nie musieli mu mówić.
Tomek szedł szpitalnym korytarzem i płakał...
"Zostałem sam..znów sam...czemu.."-zrozpaczony nie mógł tego zrozumieć.-"A dziecko..?Co teraz bedzie?.."
Poszedł do małej.Siedział,patrzył na tą maleńką istotkę.-teraz mamy tylko siebie,wiesz malutka mamusia odeszła...daleko..teraz tylko ty i ja..."-przemawiał do niej-...skończył się,zostaliśmy sami...
Do dnia pogrzebu chodził jak transie.Odwiedzał malutką,spał i na nic więcej nie miał siły...
Dzień pogrzebu był bardzo smutnym dniem..Było niewielu ludzi.On pani Zosia i kilku znajomych....
-Żegnamy bardzo dzielną osobę,która nie wygrała walki,tu na ziemi,ale jest szczęśliwa tam ...nie smućmy się...-przemawiał ksiądz.
"Nie smućmy się..Cholera jak mam się nie smucić..?"-myślał rozgoryczony Tomek-"To niesprawiedliwe".
Stał nad jej grobem bardzo długo..Stał i płakał..
Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok...Patrzył na niego jakiś mężczyzna..podszedł...
-Dzień dobry,jestem Krzysztof,jestem...jakby to powiedzieć byłym facetam Ewy-powiedział.
Tomek przyglądał mu się,ale nic nie mówił tylko słuchał.
-Wie pan-ciągnął tamten-dowiedziałem się,że Ewa...Ja nie chciałem by tak się stało..-spuścił głowę.
-Czy pan wie,że Ewa urodziła córkę?Że wzięliśmy ślub?-odezwał się w końcu Tomek.
-Tak, wiem wszystko,ale proszę mnie źle nie odbierać,ja...ja nie chcę tego dziecka..Mam rodzinę,praw do małej się zrzeknę-mówił Krzysztof-Oczywiście będę płacił na dziecko...
-Płacił?Zrzeknę się?...-przerwał mu Tomek-co pan wogóle mówi?Człowieku Ewy nie ma,a ty..nie chcę twoich pieniędzy..Odejdź-dodał podniesionym głosem i odsunął się.
Tamten jeszcze chwilę postał,coś mówił,ale nie docierało to do Tomka.
"Kochanie,wychowam naszą córeczkę..Będę jej opowiadał o dzielnej mamusi..Nie pozwolę zapomnieć..."-mówił w myślach nad grobem.
Było już ciemno,kiedy opuścił cmentarz....
....Mijały dni,tygodnie,miesiące....
Tomek włączył komputer..Dawno tego nie robił...."Życie to nie bajka"-odruchowo wszedł do pokoju...
Nagle rozległ się płacz...Szybko wyłączył komputer.
-Już maleńka..już dobrze..zaraz tatuś da ci śniadanko...przyjdzie pani Zosia i będzie dobrze...Tatuś pójdzie do pracy,a później pojedziemy do mamusi.
Wiesz Ewuniu,musimy żyć dalej...-przemawiał łagodnie tuląc córeczkę.
-No kochaniutkie,co tam u was?-rozległ sie od progu głos raźnej pani Zosi.
-Pani Zosiu dzień dobry,będę jak zwykle ok.15...Jedzenie naszykowane...-mówił Tomek szykując się do pracy i oddając małą Ewę pani Zosi.
Jeszcze cofnął się od drzwi,nachylił się i pocałował córeczkę,spojrzał na opiekunkę....
-Życie to nie bajka..niestety...-wyszeptał.
Wyszedł,zaczynał się kolejny,nowy dzień.....
KONIEC...
P.S.Przepraszam jeżeli napisałam coś niezbyt zgodnego z prawdą dotyczącego spraw medycznych,ale ja się na tym po prostu nie znam....