Nasz pierwszy pocałunek smakował mi wybornie, bo to był
ZAKAZANY OWOC 
Miałam wtedy innego faceta (poważny związek, ale na odległość), a Paweł od niedawna kręcił z moją koleżanką i tam u niej go poznałam. A tydzień później spotkaliśmy się w większym gronie u mnie na Andrzejkach i ta moja koleżanka się na niego obraziła, bo "za mało poświęcał jej uwagi" i wyszła wcześniej, a on został do końca i zaoferował pomoc w sprzątaniu. Sprzątanie przeciągnęło się na wspólną poranną herbatkę i miłą rozmowę.
Aż wreszcie czas mu było iść do domu i zrobił mi "niedźwiadka" na pożegnanie, do czego byłam przyzwyczajona, bo sporo kolegów z mojego otoczenia tak się żegnało z koleżankami. Ale ku mojemu zaskoczeniu Paweł zaczął bardzo dekilatnie chuchac mi w szyje, potem mnie tam całować. I tu konsternacja... odepchnąć go, czy kontynuować coś tak miłego. Z jednej strony "przecież mam faceta!" a z drugiej "ciekawe, jak ten blondyn całuje, jak teraz nie sprawdze, to się nigdy nie dowiem".
No i ciemna strona mocy wygrała i zaczęłam oddawać pocałunki i Paweł został na kolejną herbatę
Okazało się, że w tym jednym przypadku warto było dać się skusić. Choć nie od razu byliśmy parą, bo ja mu powiedziałam, że kogoś mam, nie widywaliśmy się dwa miesiące, ale tego uczucia chyba jednak nie można było stłumić, bo wpadliśmy raz na siebie na mieście, ja go zaprosiłam... na herbatke, a jakże i tak to się już potoczyło.
ps. a całuje najlepiej ze wszystkich mężczyzn, z ktrymi się całowałam- miałam nosa!