Historia jest dość romanyczna...

myśle że moze sie kiedyś łeza w oku zakręcic na samą myśl..
Nigdy nie umilam sobie ulyzć zycia prywatnego , raz nawet wyszlam za mąż za faceta ktorego nie kochalam ba nawet nie lubilam..odeszlam od niego po 8 miesiącach wiedzac ze to jakas pomyłka i litość , zajęlam sie pracą tak na ostro po rozwodzie..pracowalam tak po 16h/dobę przez kilka dobrych lat a facetów traktowalam jak ... tak jak oni czasem traktują kobiety czyli bardzo przedmiotowo i niedocelowo

takbym to ujeła..zalogowalam się nawet na sympatii , ale nie umawialam sie na randki , uwazalam to za akt desperacji i jakos nie bardzo mnie to krecilo.Rozmawialam z dwoma facetami ponad kilka miesięcy ale nie na poważnie i nie jako 'para' a czysty uklad koleżeński na necie.
Zmęczyło mnie to postanowilam wyjechac z kraju..ze zawsze sie kochalam w ciepłych krajach i dobrze znam kultre arabską załatwilam sobie prace i mieszkanie w dubaju. Plan gotowy , papiery w ambasadzie,kontener na przeprowadzkę gotowy , mieszkanie wstępnie wynajęte..miesiąc przed wyjazdem moja siostra przyrodnia wychodziła za mąż,jej swiadkowa zadzwoniła ze koniecznie mam przyjsc na panieńskie i przy okazji zrobić im makijaże próbne ( zajmowalam sie kiedys malowaniem panien ślubych zawodowo) , bez uśmiechu ale poszlam..mialam nie pić wiec pojechalam autem

Wieczór był boski...poszła nie jedna btelka whisky,wrocilam taxówką..a na drigi dzien biore alkomat do ręki a tam 0,82 promila

Matko boska co ja teraz zrobie???auto stoi w centrum miasta a ja mieszkam na obrzezach i jakos trzeba go odebrac a ja wciąż wskazująca..poskrżylam sie jednemu z owych kolegów z sympatii...a on do mnie ze za godzine bedzie wolny i mi z chęcią pomoże..mam dojechac autobusem do centrum i on mnie i auto odwiezie do domu...mowie sobie a co i tam ? chyba mnie nie obrabuje,nie zabije i nie ukradnie auta? w koncu to tylko kolega i mamy duzo wspolych znajomych..ubralam się ,umalowałam i wsiadłam w autobus...skacowana,milcząca jadę mysląc ze jestem jakas nienormalna.Wysiadłam,zobaczylam,zakochalam się

To było 28 sierpień 2011..czyli zaledwie 9 miesięcy temu

była pierwsza randka , druga , trzecia...po miesiącu zamieszkaliśmy ze sobą na 'dochodzącego' a w grudniu na swięta zamieszkaliśm ze sobą oficjalnie jako para..w maju 2012 sie oświadczył

zupelnie naturalnie , bez szału , wszedł do domu z kwatami jak sprzątalam w niedziele i ze szmatą w ręku przyjelam oświadczyny jakby to było coś normalnego,codziennego

ustaliliśmy datę slubu na 29 grudnia 2012..szybko bo to za 6 miesiący a znamy się 9

ale wiem ze to jest wlaśnie TO!