Powiem szczerze ze to chyba najglubsza zabawa na weselu!!Moja orkiestra kazala stanac mi na krzesle,podwiazke opuscic na kostke i faceci poraz ostatni mogli mi ja zebami podniesc troszke wyzej,ale nie za wysoko:),oczywiscie wczesniej musieli cos wrzucic do talerza.Paru chetnych sie znalazlo,ale ja na tym krzesle czulam sie niezbyt fajnie.Moj maz stal obokz walkiem i zamiast odganiac kolegow to stal i sie smial:)na sam koniec on zanurkowal pod sukienke.