Oj tetku... to się porobiło. Powiem Ci jak było u mnie i jakie sama mam przemyślenia odnośnie tego tematu...
Znasz to porównanie pojawienia się brata/siostry z przyprowadzeniem przez męża nowej żony?
Wyobraź sobie, że przychodzi Twój ślubny, z nową kobietą i mówi" Kochanie, to jest X, od dzisiaj będzie z nami mieszkała. Bardzo ją kocham i Ty też musisz ją pokochać..."
Hellloł? Przełóż to teraz na Maję... Patrząc teraz na mojego trzylatka uważam, że byłby to najtrudniejszy, jak do tej pory, moment na pojawienie się brata. Niby dziecko kumate, ale jeszcze nie do końca w tych zwojach mózgowych wszystko odpowiednio styka
U mnie było zdecydowanie bardziej lajtowo... Pierwsze co to pozbyłam się pomocy dziadków- Nikodem w nowej sytuacji zupełnie się pogubił i obecność dziadków i ich próby zajęcia czymś Nikosia działały na niego jak płachta na byka. Jedyne czego potrzebował to MNIE, mojego czasu i poświęcenia uwagi... Wiem, że to co napiszę lekko Cię w serducho może zakuć, ale ja zdecydowaną różnicę w postrzeganiu brata i relacji z nim zauważyłam niedługo po tym jak odstawiłam go od piersi (po 2 miesiącach). Uczciwie mogę powiedzieć, że nawet z Kajtusiem przy piersi całą swoją uwagę kierowałam do NIkosia, najczęściej tuliilśmy się w tym momencie, opowiadaliśmy bajki, czytałam, ba! nawet potrafiłam budować z klocków, czy nawet podrygiwać w tańcu
Ale to i tak wywierało na nim ogromne wrażenie. Tak teraz jak to piszę uzmysłowiłam sobie, że Nikodem to karmienie piersią ciągle doskonale pamięta! ba! on wtedy jeszcze nie umiał mówić, więc nie werbalizował tego w żaden sposób (jedynie coś w stylu "dzidzi mniam mniam", a teraz bardzo często zdarza mu się widząc mnie w bieliźnie opowiadać jak to Kajtuś jadł z cycuszka mleczko. wiesz jak to z perspektywy Majki wygląda? Ty nie karmisz, dajesz jeść, nie zaspakajasz podstawowej potrzeby tylko ją TULISZ, przytulasz, kochasz... wiesz o co chodzi? Oczywiście nie namawiam Cię na rezygnację z karmienia, ale piszę Ci jak ja to widzę i jak było u mnie...
Pamiętam jak sama w pewnym momencie źle się czułam z tym swoim skupieniem uwagi na Nikosia... czułam gdzieś wewnątrz, że zaniedbuję uczuciowo maluszka, że nie daję mu siebie tyle ile powinnam, że jestem tylko z nim ciałem, a resztę oddaję w 100 % Nikosiowi... źle mi z tym było. Także wiem, że rady, aby ktoś inny zajmował się Kornelką, a Ty tylko w najwyższej konieczności też nie są do końca fajne... choć zasadne, niestety
Gdzieś po 3 miesiącach zauważyłam, że Nikodem zaczyna zapominać, że był kiedyś sam. Zaczął traktować brata jak nierozerwalną część naszej rodziny, zawsze upewniał się, ze idzie gdzieś z nami, że jak ktoś coś mu przyniósł to mały też dostanie itp. Oczywiście do tej pory zdarzają się chwile kiedy są obaj o siebie zazdrośni, ale jednocześnie widzę, że żyć bez siebie nie potrafią i wypracowali naprawdę silną braterską więź.
W pewnym momencie było naprawdę średnio, bo Nikodem co tylko chciał na siebie zwrócić uwagę to szczypał (w twarz!) 1-2 miesięcznego Kajtusia... myślałam, ze nerwowo nie wyrobię, bo na twarzy mojego maleństwa ciągle pojawiały się nowe ranki, zadrapania... w takich momentach budził się we mnie jakiś dziki zwierz! w każdym razie po atakach oromnych nerwów, kar, stania w kątach dostałam od kumpeli radę- postaraj się nie zwracać uwagi na złe zachowania, a chwal (do przesady!) te dobre! I podziałało! Nie wyeliminowało w 100% uszczypnięć, czy ogólnie "pacnięć", ale zmnieszyło ich ilość napewno! Zresztą do tej pory młodzi potrafią się lekko poturbować...
W Twojej sytuacji chyba faktycznie nie zostaje nic jak przeczekać. Może zorganizuj sobie z Mają jedno popołudnie w tygodniu tylko dla Was? Jakaś bawialnia? Zajęcia? Coś, co będzie tylko Twoje i Majeczki?
Ściskam Cie mocno.. i melduj co tam u Was