No to zaczynam od czwartku 30.09 - obudzilismy sie wczesnie na 8.30 bylam umoowiona na malowanie paznokci a trzeba bylo jeszcze domek ogarnac bo 2 kolegow Franka z HH i 4 z Francji mieli przyjechac na obiad , wszystko bylo robione z taka szybkoscia ze jak zerknelam na zegarek bylam juz prawie spozniona na odebranie sukni wiec raz dwa w auto i po kiecuszke , po drodze odebralismy kosze ze slodyczami i skoczylismy do makro po napoje energetyzujace ....
Dotarlismy do domku i znowu sie zaczelo z przygotowaniem obiadu latania co nie miara ale obiadek wyszedl pyyycha

oczywiscie typowe polskie dania , goscie byli zachwyceni

Oczywiscie ciagle byl poruszany temat slubu a ja z godzine na godzine bardziej zestresowana , wszyscy uspokajaja ze wszystko bedzie ok i ze nic zlego nie moze sie stac ....a jednak , moja przyjaciolka miala dojechac ww czwartek ok 22 nagla dzwoni mi telefon patrze ona dzwoni i oswiadza mi ze nie ma jak dojechac bo busy jej odwolali z Walcza .....jesyny jaki bedzie jechal to w dniu slubu ok godz 12.30 , ja zaraz lzy w oczach no przeciez jak by pojechala tym busem spoznila by sie na slub ....nie nie nie nie moge na to pozwolic ...tysiac mysli w glowie ...lzy leca po policzkach ...na szczescie moj brat stwierdzil ze ojedzie po nia .
Wiec plan byl taki ze na 3 samochody jedziemy Do Ambasadora wypakuje nasze rzeczy i jedzie do Walcza .
My zostalismy aby poukladac wienetki i podziekowania dla gosci i przecwiczyc 1 taniec , jak wrocilismy do domu byla 23 ....zasnac nie moglam ciagle myslalam jak tam brat sobie radzi i kiedy dojada .....i tak zlecialo mi przy winku do 2 w nocy az nie zajechali chwila rozmowy i o 3 do lozeczka ...pospalam do 6 obudzil mnie telefon od 2 przyjaciolki .....zlych wiesci ciag dalszy

CDN....