Cześć dziewczęta

i jak Wam życie płynie w ten paskudny deszczowy popołudniowy nudny dzien w pracy

??
Moja suknia doczyściła się i po weselu i po sesji. Wrzuciłam ją w pralkę i już. Suknia o wiele więcej przeżyła w czasie wesela niż na sesji i "mielenia jej w pralce". Uważam, że powinno się jednak suknie ślubne kupować rozmiar mniejsze niż normalnie. Ja ostatni tydzień tak spadłam na wadze, że moja suknia lekko na mnie wisiała

o zgrozo, a na powprawki nie było czasu - musiałabym dygać do Szczecina, a to bez sensu. Stąd dół sukni został lekko nadszarpnięty przez tancerzy



i niektóre tiule nadają się wyłącznie do wymiany.
Ja się jednak nie martwię, bo wytańcowałam w niej caluśką noc, wybawiłam się na 102 i czułam się w niej cały czas piękna.
Nie ukrywam, że garnitur mego męża jest w stanie wręcz idealnym w porównaniu z moją kiecą, ale facetom to zawsze łatwiej w takich sprawach

.
Chociaż w sesji najpierw nie bardzo chciał się kąpać w morzu i moczyć gajerka. Tak, nie był przekonany, co do mojego pomysłu. Ale jak już się poczuje wodę pod stopami w morzu to "nie ma przebacz"

. Nawet wciągneliśmy do zabawy kamerzystkę i fotografów, którzy koniec końców zadzierali spodnie najwyżej jak się dało i wchodzili z nami lub za nami do wody.
Pani kamerzystka, jak miała tydzień później sesję z innymi małżonkami, to wykorzystała nasz przykład: tzn. zasugerowała młodym także kąpiel. Ale ponoć młoda nie bardzo chciała. Wtedy kamerzystka powiedziała, że tydzień wcześniej była na super sesji z młodymi (czyli z nami), ma świetny materiał filmowy, a młoda (czyli ja), to nawet wywróciła się po prostu w morzu tak nagle, że wszyscy kręcący i pstrykjący zdjęcia, kolokwialnie mówiąc "umierali ze śmiechu". Więc pan młody stwierdził do swej małżonki, że skoro tamta młoda (czyli ja) mogła się wykąpać w sukni, to jego nie będzie gorsza i pchnął ją w odmęty Bałtyku

.
pozdrowienia