Przeczytałam cały wątek.
Nie pamiętam co i kto dokładnie pisał, ale pewne drobne kwestie utkwiły mi mocniej w pamięci.
1) Ktoś pisał, że chrześcijanie są szczególnie nietolerancyjni i agresywni, mimo że przecież Chrystus nauczał o miłości. A muzułmanie? "Jesteśmy biedni, szykanowani, posądzani o zbrodnie, a przecież to wcale nieprawda! A jeśli uważasz inaczej, to cię zabiję!"

2) Sprawa - wierzący ale nie praktykujący. Nie ma czegoś takiego. Prawdziwa wiara pociąga za sobą potrzebę uczestniczenia w rytuałach, nabożeństwach, ceremoniach - czy jak kto chce je nazwać - niezbędnych dla jej wzmocnienia.
3) Kwestia trochę zahaczająca o "wierzący, nie praktykujący" - nasłuchałam się i naczytałam również w kilku wątkach tutaj o wrogości do Kościoła. Bóg - tak, Kościół i księża - nie. To kolejna bzdura. Księża to ludzie, Kościół to idea. Trzeba mieć tego świadomość i odsiewać ziarno od plew.
4) Ślub kościelny dla picu i otoczki oraz podniosłej atmosfery umacniającyh przysięgę. A papierek od spowiedzi można podrobić albo coś tam naściemniać i na pewno nie pwiedzieć, że się współżyje i mieszka razem. Jeśli mam być szczera, uważam to za świętokradztwo. Zresztą sama mam problem w tym temacie, bo jakże wyznać grzechy, zdeklarować skruchę i postanowienie poprawy, jeśli wiadomo, że tej samej nocy wróci się do łóżka narzeczonej/narzeczonego, a nazajutrz znowu zażyje się pigułkę antykoncepcyjną?
Myślę, że niechęć do Kościoła i wiary katolickiej wynika w głównej mierze z niezgody z szóstym przykazaniem, a reszta idzie za ciosem. Takie czasy.
Ale wracając do ślubu kościelnego osób "wierzących a nie praktykujących" - nie mam szacunku dla krzywoprzysięzców, a ci, którzy się na to oburzą, po prostu mają zbyt mało wiedzy teologicznej. Kropka

A tak w ogóle to jestem bardzo pokojowo nastawiona - żeby nie było
