A ten kto wyszedł, to nieważne!! Nawet nie pojmuję tego w kategoriach ich straty, tylko ich wyboru.
Na naszym weselu był taki przypadek, czytając post Asi dopiero sobie to przypomniałam i pisząc to aż mi się śmiać chce. Z wielką łaską dał się zaprosić na nasz ślub chrzestny mojego męża wraz z synem (który nomen omen uważa się za wielkomiejskiego bywalca, praca w dużym koncernie, wizyty w stolicy i zawsze kiedy go widzę dżinsy +adidasy (sorki jeżeli kogoś urażę tym stwierdzeniem

) mnie uważa za kogos pochodzącego ze wsi bo nie urodziłam sie w trojmiescie tylko w Olsztynie

Do tego bardzo miło mnie przywitał kiedy czekaliśmy przy wejściu do koscioła (wszyscy nasi goście wchodzac do kościoła usmiechali się do nas pokazując, że trzymają za nas kciuki) on wszedł odwarcajac głowę i udajac zę nas tam wogóle nie ma, no ale ok. W czasie wesela odchodził tylko od stołu tylko na papierosa, co zresztą zajmowało mu jakies 40 min za każdym razem, a kiedy zaczęły sie oczepiny po prostu się zmył (jako jedyny w rodzinie męża jest kawalerem wiec wiedział co go czeka

)
Na koniec zaraz po dwunastej jego rodzinka zmyła się nie zegnajac się z nami.
No cóż akurat w tym przypadku nie my wykazaliśmy się brakiem szeroko pojętego obycia organizujac zabawy na weselu. Więc radze się nie przejmowac co powiedzą tacy "obyci w świecie " goście.
