Jaka rozpalona dyskusja...Wszyscy macie rację, ale tak w połowie. W dzisiejszych czasach wódka to nie rarytas, mam ochotę - idę do sklepu i kupuję. Nie oglądam się na Klienta, ma gest to poczęstuje, nie ma gestu - wcale mnie to nie boli, w mojej firmie nie pijemy w pracy, bo W PRACY SIĘ NIE PIJE (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!). W moim regionie obdarowywanie wszystkich uczestników wesela wódeczką i zagrychą to tradycja - to ponoć przynosi szczęście MP.
Inna sprawa to fakt iż za kamerzystę, kapelkę płaci się jak za normalnego gościa. Następny dylemat : a może odliczyć im koszt "talerza" od sumy usługi? Zawsze to parę stówek do przodu...I w ten sposób można zabrnąć w ciemny zaułek !!!
Powiem tak, na wielu dekoracjach zanim cokolwiek zaczęliśmy robić czuliśmy na plecach łatkę złodzieja. Chodzili za nami, gdy szliśmy do toalety - bo może schowam do kieszeni schab albo michę bitej śmietany, patrzyli kątem oka, co mamy w torbach - wiecie jak wtedy człowiek się czuje?! ZA CO TAKIE TRAKTOWANIE ?!?!?!?!. MY MAMY SWOJĄ "MICHĘ" i nie trzeba nas niczym częstować - za usługę biorę pieniądzę - układ jest jasny.
Jeśli macie ochotę to częstujcie i jadłem i wódeczką ludzi, którzy będą pracować na Waszym weselu - ich nie trzeba pilnować - oni wszyscy mają swój własny rozum i są odpowiedzialni, a jeśli będą chcieli się urżnąć - to nie jest im potrzebna do tego Wasza wódka - przyniosą swoją...I CO WTEDY?! Wyprosicie ich z wesela? Co najwyżej możecie nie zapłacić - a co to zmieni ?! Zrobicie wesele w następną sobotę?
Moim zdaniem bardzo koloryzujecie w tym temacie - kto w dzisiejszych czasach pije wódę w pracy ?! i to w branży ślubnej - gdzie dzwignią handlu jest poczta pantoflowa!!!
Jeden niezadowolony klient i po sprawie, koniec balu panno Lalu!!!
U mnie na weselu było tak, razem z mężem poszliśmy z flaszeczką do kapeli, kamerzysty, obsługi kuchennej - wszystkim osobiście nalaliśmy kielicha i daliśmy po flaszce , chcieliśmy, żeby było miło i żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy im wdzięczni za pracę. Zapłata swoją drogą. Ale trzeba być człowiekiem. Chcieliśmy się ze wszystkimi podzielić naszym szczęściem! Oprócz tego na stołach dla obsługi też stał alkohol i jakoś nikt się nie urżnął. Ale ja jestem z łódzkiego - może u mnie jest inaczej. My robimy wesela na wzór tego z Kany Galilejskiej...