ojjj... dziewczyny, ależ ja mam ostatnio urwanie głowy... ale to Was pewnie za bardzo nie interesuje, więc przejdę do czegoś ciekawszego- mi też to dobrze zrobi na samopoczucie

Historię czas zacząć:
Dawno, dawno temu, gdy Stelek była jeszcze małą dziewczynką, nosiła spódniczki, a Mama upinała jej długie do pasa włosy w przeróżne fryzury, poszła do przedszkola. Niewiele pamięta z tego okresu- oprócz tego w jaki sposób straciła dwa mleczaki,dostała "świnkę" i zwymiotowała na kołdrę podczas leżakowania.
Przez te kilka lat zawsze z uśmiechem chodziła do przedszkola, bawiąc się wesoło z rówieśnikami. Dorastała jak każda normalna dziewczynka. Poszła do podstawówki, odkryła jak wredne mogą być koleżanki, jak okropni potrafią być chłopcy,ale nawiązała też kilka przyjaźni- Siostra o Tobie mowa
. Zdała egzamin ósmoklasisty (ostatni rocznik bez gimnazjum) i poszła do liceum. A tam... miała wrażenie, że skądś GO zna. Wyglądał jakoś tak znajomo... Wróciła do domu, ciągle miała JEGO twarz przed oczami... skąd GO zna...? Wyrzuciła wszystkie stare albumy z szafy i zaczęła przeglądać... Znalazła! To był ON! Na pewno- znała GO z przedszkola! Na zdjęciu z balu przebierańców,przebrany za supermana
I tak się wszystko zaczęło. Mimo, że żadne z nas nie pamiętało drugiego mieliśmy wspólne zdjęcia, które oglądaliśmy, film video, którego On tak bardzo wstydzi się do tej pory, a co najśmieszniejsze... mieszkamy 200 metrów od siebie, a przez czasy podstawówki ani razu się nie spotkaliśmy

justys0101 tak mniej więcej wyglądała nasza historia poznania

O zaręczynach innym razem- przy najbliższym nadmiarze czasu