Witam niezdecydowanych!
My już po weselu, więc postaram się przybliżyć nieco nasze burzliwe doświadczenia.
Niestety podzielam opinię przedmówcy. Zespół Toma-To nie przypadł nam do gustu:(
Byliśmy na rozmowie, pojechaliśmy też ich posłuchać i jedyne co mogę powiedzieć, to że było
co najwyżej przeciętnie.
Już na samej rozmowie było pod górkę. Trwała około godziny, z czego połowę czasu Pan Andrzej Nawrocki opowiadał nam o sobie, o tym jaką pracę wykonuje, co mu się opłaca, a co już nie i jacy to dziwni klienci mu się trafiają, co to potem nieprawdziwe komentarze wypisują, o których dowiaduje się z drugiej ręki. Normalnie dramat psychologiczny. Po blisko pół godzinie, widząc że rozmowa zmierza donikąd, nie wytrzymałem i zacząłem zadawać normalne, wydawało mi się, pytania. O to jaką muzykę grają, czego się można spodziewać i czy zagrają coś na życzenie, np. Rudy się żeni, czy Parostatek, czyli standard weselny. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem, że lider jest profesjonalistą i sam wie najlepiej co się moim gościom spodoba, że wesele jest nie dla mnie, a i życzeń nie obiecuje że spełni, jeśli stwierdzi że sytuacja jest nie odpowiednia. Po pół godzinie takich męczarni dowiedziałem się, że preferowane są pary z polecenia, które zespół już wcześniej słyszały, czyli takie które nie zadają zbędnych pytań (czyli żadnych), a co do pierwszego tańca, to że może być cyt. „cokolwiek, byle nie za szybko” …my tego dnia aż tak bardzo spontaniczni być nie chcieliśmy:)
Nie zrażeni początkiem (może trochę), pojechaliśmy na czyjeś wesele posłuchać zespołu. Niestety spełniły się przypuszczenia, bo grali drętwo, a słuchaliśmy ich prawie 2 godziny. Może maestro stwierdził, że goście są drętwi i takie wykonanie najbardziej przypadnie im do gustu, tego nie wiem, ale nam się nie spodobało. Nie znaczy że Toma-To grają źle! Wokalistka śpiewa bardzo ładnie, Pana Andrzeja całe szczęście za często nie widać, więc zabija wzrokiem tylko okazjonalnie, wszystko jest czyste, poukładane, ale jak za 3500zł, dla mnie tylko poprawne. Brakowało tego weselnego, lekko biesiadnego i spontanicznego luzu. Wykonanie było ładne, ale trochę martwe, jałowe i bez emocji… może mieli gorszy dzień? My się nie zdecydowaliśmy.
Kolejnym zespołem był Wiking Players w nowym już składzie, ze świetnym Panem Wiesławem na czele, którego też byliśmy posłuchać. Było lepiej, też ładnie, może nie tak czysto i poprawnie, ale za to luźniej i swobodnie, aż chciało się tańczyć, a nie stać na baczność, jak do hymnu. Na wikingów jednak też się nie zdecydowaliśmy, słysząc wcześniej niezbyt dobre opinie co do nowego składu.
Wybraliśmy za to zespół Na Żywca, który naprawdę z czystym sumieniem możemy polecić. Zespół składa się z młodych ludzi, u których widać, że muzyka jest ich pasją i co ważniejsze, że ta pasja jeszcze nie wygasła. Po prostu rwali się do grania i robili to naturalnie, bez nadęcia, jak to niektóre zespoły mają w zwyczaju. Poza tym grają bardzo dobrze, wokal, prawdziwe instrumenty (bez organek) i są w stanie zagrać chyba wszystko, z bardziej ambitnymi kawałkami włącznie. Zespół jest 6-cio osobowy, i teraz najlepsze, zapłaciliśmy porównywalnie tyle, co chciało 3-osobowe Toma-To!
Trzymam teraz kciuki za Was!
Powodzenia i pozdrawiam!