.. I Bóg stworzył perfekcjonistkę, która po wejściu do Sali, zamiast radować oczy kolorami sukienek zaproszonych kobiet oraz podziwiać wyprasowane kanty zaproszonych mężczyzn, zobaczyła, że bukiet, pieczołowicie przewożony dzień wcześniej nie stoi na ŚRODKU stołu z kieliszkami a gdzies zepchnięty na bok. Hmm,.. ja wiem, że oni tam wesel mają na pęczki, ale chyba przeciętne poczucie symetrii NAKAZUJE ten bukiet postawić tam gdzie winien był się znaleźć. Ja wiem, że z racji wykonywanego zawodu (grafik w reklamie) mam fiu bździu i pętelkę na temat szczegółów, no ale same przyznajcie, że już średnio inteligentna małpa powinna skumać, że po to ten bukiet zrobiłam, żeby wokół niego postawić kieliszki - oczywiście uprzedzałam obsługę, eh.. Na skraju stołu stały powiązane dwa kieliszki z szampanem, matko, czy ja wspominałam, że widząc cokolwiek powiązane to mam lęki?

no nie wiem jakoś tak mi się boi, że jak ktoś pijący z tego po drugiej stronie wstążeczki cofnie się lekko lub zamachnie większym haustem to mi mój kielon wyrwie z kretesem, ale o tym NIE WIĄZANIU kieliszków już małpom nie wspomniałam, więc trza było do męża
przylgnąć i obserwować ruchy

tak jak się spodziewałam, prawie się oblałam… kurczak! Kolejna sprawa to ilość tego szampana. No wyobraźcie sobie, że bąbelki jednakowoż bezsprzecznie posiadają zdolność upijawczą niewiast, no, przynajmniej mnie. Ja po dwóch głębszych takich z bąbelkami nie mam nic przeciwko tańczeniu na stole do repertuaru Stachurskiego. No i nalali mi prawie po brzegi z meniskiem i ja się tak z tym męczyłam, żeby skończyć przed rosołem. Nie eleganciej by było kapkę nalać, co by ustka umoczyć jedynie symbolicznie a nie narażać pannę młodą na dojście do stołu zygzakiem? O Panu młodym nie piszę, on zaprawiony w bojach, jak to prawdziwy Teras Ranger i chlupnąłby nawet Tequilę z robalem. Toasty śpiewali w pięciu wersjach, czekałam aż zaczną w różnych językach, cholercia no! Jakie to jest kłopotliwe tak sterczeć przez Sto lat a potem przez Sto lat_Sto lat a potem jeszcze przez gwiazdkę pomyślności i jeszcze jeden i jeszcze raz sterczeć

z uśmiechem i związanym kieliszkiem, niekomfortowo. Kurczak, widzę, że ja tu tylko o komforcie piszę, jakbym wakacje w Tunezji reklamowała…

No aaaale, dotarłam do stołu, a właściwie przepchałam się, wciągając oponkę (to nie Yeti, to istnieje ) i robiąc elipsę z koła sukni a jak już o komforcie tak wiele gadam to i nie omieszkam pomarudzić, że zwykle panny młode potrzebują więcej przestrzeni z racji swego ubioru niż przeciętna Ciotka Gienka z Gorzowa a gdzie się je zwykle upycha? Pod ścianą! No ale taki lajf, że każdy chce patrzyć i mieć dobry wiu na „gorzko, gorzko”
Potem Nuka grzecznie zjadła rosół i niegrzecznie wymknęła się do pokoju w obstawie rodzonej siostry, aby oddać hołd naturze, która to natura mocno domagała się sprawiedliwości z wnętrza pęcherza. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam nasz apartament i (o chwała niebiosom) DUŻĄ łazienkę. Ale - tu chwała DWUCZĘŚCIOWEJ kiecce, ta przestrzeń nie była potrzebna, Kiedyś wolałam mieć suknię w jednej części, dziś mam argument - w dwu jest łatwiej sikać

tzn bez dołu of kors

Wróciłam na dół i za chwilę był już pierwszy taniec, ciutkę się poplątaliśmy, ale wyszło płynnie, chociaż mi się wydawało, że sztywna jestem jak krochmalone gacie, ale gościom się podobało, więc chyba było dobrze.
Po pierwszym tańcu wyskoczyliśmy za hotel na mały plenerek, za hotel bo mają tam stawik i mosteczek i altankę i inne romantyczne badyle. Krocząc jak bociek, zapadając się obczasami w matkę naturę i dzierżąc w dłoni kilogramy tiulu dzielnie pozowałam a to do kamery a to do aparatu i tak przez pół godziny. Kiedy wróciliśmy akurat leciały kaczuchy, które uwielbiam

O ileż weselszy byłby nasz naród gdyby zamiast smutnego mazurka grać kaczuchy…. Oj bo się politycznie robi, wróćmy więc do wesela….