Opisze wam moje święta...w tym roku urozmaicone...przebiegły rodzinnie i imprezowo...W Wigilie standardowo od rana taka bieganina,ze szok jeszcze mojego Ł mamie gaz sie skonczyl i trzeba bylo dzieci ubrac wsiasc do auta i zawiezc jej gaz 60km z tad,wrocilismy upieklam jeszcze sernik pozniej reszte rzeczu trzeba bylo dokonczyc i kolacja...Po kolacji oczywiscie prezenty,a potem moj brat pojechał po swoja kobiete(moja swiadkowa przyszla) i był wieczór pełen wzruszeń ponieważ moj brat oświadczył się swojej dziewczynie

poplakalismy sie ze szczescia wszyscy wysciskalismy sie

a potem smialysmy sie,ze teraz obie bedziemy za sukniami jezdziły

...W pierwszy dzien swiat moj eks zabrał dzieci do siebie wiec my z Ł pojechalismy najpierw do jego mamy i babci a potem do drugiej babci od strony ojca-podjezdzamy tam a tu szok karetka,helikopter medyczny,policja,straz pozarna

wybieglismy z auta co tu sie dzieje,a okazalo sie ze sasiedzi mądrzy nie umieli napalic w piecu i wrzycili do pieca karnister z benzyną co doprowadziło do wybuchu

...tu macie linka
http://www.tvs.pl/informacje/19718/.....Gdy wrocilismy do domu w czworke tzn my i moj brat z narzeczona mielismy jechac tylko na piwko posiedziec a skonczylo sie,ze wylądowalismy w dyskotecy-wyszalelismy sie jak nigdy na drugi dzien zakwasy mialam

....Wczoraj czyli drugi dzien świat spedzilismy od poludnoa u mojej chrzestnej która zwyzywalam no cisnienie mi tak dzwignela,ze szok bo zaczela mi glupio gadac,ze ona zna narzeczona mojego brata i jej nie lubie,ze moj brat jest taki,ze co chwile narzeczone ma,a ja niewiem co to jest wstawanie do dziecka w nocy i

no tak zaczela glupio gadac,ze nie wytrzymalam i ja tak zjechalam ze sie zamknela po czym wyszlam z tych nerwow zapalic na klatke gdy wrocilam zachowywala sie jakby nigdy nic porazka

....no a wieczorkiem znowu mielismy gosci i ugadywalismy sie na Sylwka......To tyle z moich świat
