Autor Wątek: A ja się pochwalę...Mogę?  (Przeczytany 8603 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline goni@
  • bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 278
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 23.09.2006
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #30 dnia: 5 Października 2006, 11:54 »
Cytat: "monika_mf"
no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!

Nie wiem jak to odebrać,przytk,że może rowlekam niepotrzebnie....  :?
Ale ok...Już się poprawiam daję resztę ...
KAHA wysłałam...  :wink:

.....
W domu zaczął myśleć..Oszczędności miał ok.100tys.,samochód był mu potrzebny..A może mieszkanie pod zastaw i kredyt...Nie miał pojęcia co zrobić,szef mu mógł dać pożyczkę,ale ok.50 tys....A gdzie reszta?
Zadzwonił do lekarza i ustalili,że najpierw sprowadzą lek na tydzień,a potem on juz coś wykombinuje,chociaż nie miał pojęcia jak to zrobi.
Dwa dni później Ewa zaczęła kurację,a Tomek zaczął załatwiać formalności w banku.Pod zastaw hipoteczny dostał resztę brakującej sumy.Teraz pozostało już tylko czekać...
Każdy nowy dzień dawał nadzieję,ale też każdego dnia wchodził do szpitala z obawą,z lękiem...
Dopiero jak ją widział na sali,jego twarz się rozjaśniała.
Aż do któregoś dnia,gdy wszedł do szpitala,nie zobaczył jej...Łóżko było puste...
Ogarnęło go przerażenie...Zaczął biegać po szpitalu jak oszalały...Wreszcie wpadł na lekarza prowadzącego Ewę...
-Ewa?...Co z nią?-pytał,a raczej krzyczał.
-Proszę się uspokoić,musielismy zrobić cesarskie cięcie,tętno dziecka zaczęło gwałtownie spadać...Pani Ewa urodziła córkę...Reszta w rękach..-nie dokończył lekarz i odszedł.
Tomek stał jak osłupiały..dziecko..córka..dziwewczynka..poród..to za wcześnie..
-Proszę mi powiedzieć gdzie Ewa?Co z nią-krzyknął za lekarzem.
-Jest na wybudzeniówce,za godzinę będzie pan mógł do niej wejść-zatrzymał się lekarz-ale może pan teraz zobaczyć córkę.To przecież pana dziecko?-zapytał.
-Tak...tak moje-odparł Tomek.
-Piąte piętro..córeczka jest w inkubatorze,musimy być dobrej myśli-lekarz wykonał gest jakby chciał poklepać Tomka po ramieniu,ale opuścił rękę-musimy czekać...
Tomek stał,nie wiedział jak długo,nie wiedział czy chce zobaczyć to dziecko...już nic nie wiedział.w końcu ruszył na to piąte piętro.
Pielęgniarka pokazała mu przez szybę córeczkę Ewy,inkubator w którym mała leżała...
"Boże jaka kruszynka..a te rurki..urządzenia...maleństwo"-myślał i płakał-"Co teraz?".
Stał i patrzał...W końcu ocknął się,minęło sporo czasu...Szybkim krokiem poszedł do Ewy.
-Tylko proszę nie długo-uprzedził lekarz-pacjentka jest osłabiona,pozatym będziemy przeszczepiać szpik,trzeba przygotowac ją do tego.
-Już dzisiaj?Jak to?-pytał Tomek.
-Trzeba jak najszybciej,czas ucieka...proszę nie długo-powtórzył lekarz.
Tomek skinął głową...Ewa była jeszcze bledsza niż zawsze,jeszcze smutniejsza.
-Tomku...mam córkę..powiedz..powiedz,że..będzie dobrze..proszę...-szeptała.
-Ci..odpoczywaj,tak córeczka,jest śliczna,widziałem ją,będzie dobrze...
-Dziękuję..kocham cię..-powiedziała i zasnęła.
"Boże, proszę...nigdy o nic nie prosiłem..."-Tomek płakał.
-Proszę już wyjść-wszedł lekarz-Teraz będzie pan mógł ją zobaczyć dopiero jutro i to przez szybę.Po przeszczepie trzeba zachować wszelkie ostrożności,nie dopuścić do infekcji.Ale dziecko może pan ,a nawet powinien pan odwiedzać..przebywać z nią,głaskać,mówić...to pomaga-dokończył.
-Tak,rozumiem..dziękuję panie doktorze-wyszedł z sali.
W domu zadzwonił do pracy,nie prosił tylko po prostu powiedział,że musi wziąść tydzień wolnego.
Nazajutrz pojechał do szpitala.Ewa była już po przeszczepie.Widział ją tylko przez,była taka mizerna...
Potem długo siedział u córeczki Ewy,pielęgniarka pozwoliła mu by włożył ręce do inkubatora,pokazała jak ma ją głaskać,dotykać...Siedział i opowiadał jej bajkę..bajkę o dzielnej dziewczynce,która musi walczyć,pokazać mamie,że ma siłę...
I tak bło codzinnie,Ewa i jej córeczka...
Cały dzień spędzał w szpitalu,na noc jechał do domu,prysznic,spanie i od rana znów szpital..
Trzeciego dnia po przeszczepie poprosił go do siebie lekarz.
-Panie Tomaszu,jest mi bardzo przykro,ale szpik nie przyjął się...Organizm był za słaby..Dziś w nocy nerki przestały pracować,jest coraz gorzej z sercem...-lekarz mówił,a Tomek słuchał go i nie wierzył.
-Dlaczego?Przecież było dobrze,jeszcze będzie dobrze,musi..-krzyczał
-Prosze się uspokoić,zapewniam pana,że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy,teraz tylko cud może pomóc...tylko cud...
"Cholera,to nie może być prawda..to sen...zły sen..jeszcze będzie dobrze.."-myślał.
Poszedł do Ewy,już mógł wejść na salę.
-Tomek...,jesteś....
-Jestem,cały czas byłem,nie opuszczę cię..-szeptał.
Tomku..ja wiem,jest źle..proszę zaopiekuj się moją córeczką..gdybym ja...
-EWuś nie mów tak,będzie dobrze,zobaczysz,nie wolno ci tak mówić i myśleć.
-Kiedy ja wiem,ja to czuję..-powiedziała.
Nie wytrzymał,wybiegł z sali i rozpłakał się.
Nagle przyszła mu do głowy myśl,wrócił.
-Kochanie,przepraszam.Wiesz weźmiemy ślub,tu..ja wszystko załatwię..jutro będziesz moją żoną,będziemy razem.
-Nie,nie chcę cię wiązać,odejdę a Ty?...
-Nie mów tak,ja tego chcę,chcę być twoim mężem,nieważne czy długo czy nie,poprostu chcę..
Patrzyła na niego i uśmiechnęła się,po raz pierwszy od pobytu w szpitalu...On znaczył dla niej tak wiele...
-Dobrze,zgadzam się,ale co..?-nie dokończyła.
-Dziecko?-odgadł Tomek-po ślubie będzie mieć moje nazwisko,będzie moją córką..naszą córką.Tylko co z jej prawdziwym ojcem?-zmartwił się.
-Krzysiek jej nie chciał,odszedł..teraz jest moja...nasza..
Przytulił ją i siedzieli tak długo..bardzo długo...
Rano Tomek przyjechał do szpitala z księdzem,załatwił wszystkie dokumenty,wyprosił w kościele i uzyskał zgodę.
Dziwny to był ślub...Ale oni byli szczęśliwi.
-Moja żona-mówił czule już po wszystkim,po odjeździe księdza..-moja kochana żona.
Potem poszedł do córeczki.
-Witaj maleńka...jesteś bardzo dzielna...a ja...ja jestem twoim tatą i kocham cię..i twoją mamusię też kocham-przemawiał do niej.
A wieczorem nagle bardzo pogorszył się stan Ewy...Dostała wysokiej gorączki,miała zaburzenia oddechu..Podłączyli ją do respiratora...Siedział przy niej,trzymał za rękę i opowiadał jej bajkę..Tym razem o dzielnej mamusi...Kiedy ocknęła się moment ze snu,zobaczył,że chce mu coś powiedzieć.
Zdjął jej maskę z tlenem.
-Tomku..ja...muszę...przynieś mi...naszą córeczkę....proszę....
-Już dobrze,nic nie mów-założył jej maskę i wyszedł z sali.
Poszedł do lekarza i powiedział mu o prośbie Ewy.
-Wiem,że powinienem zabronić,ale wiem też,że może są to ostatnie chwile...Dlatego zgadzam się....
Kiedy wszedł do sali z pielęgniarką która wiozła maleńką w inkubatorze,Ewa z trudem uniosła głowę...Tomek ostrożnie wziął maleńką na ręce i położył obok Ewy.
-To nasza kruszynka..wiesz ona walczy całkiem dzielnie.Lekarze mówią,że jeszcze dwa,trzy miesiące i będziemy ją mogli zabrać do domu-mówił Ewie.
A ona tylko się uśmiechała i głaskała córeczkę.
Tomek patrzył i już nie mógł powstrzymać łez,płakał....Miał dwie kochane kobiety,z których jedna właśnie odchodziła....
Ewa z trudem zdjęła maskę.
-Nie chcę-powiedziała,gdy chciał jej założyć ponownie-chcę ...być...
Córeczka patrzyła na nich malutkimi oczkami,jakby rozumiała,że dzieje się coś wyjątkowego...
-Kocham Cię..kocham Was...-wyszeptała Ewa i zamknęła oczy.
Rozległo się przeraźliwe piszczenie,to znak,że serce przestało bić...
Pielęgniarka szybko zabrała dziecko,do sali wbiegli lekarze,wyprosili Tomka i zaczęli reanimować...
Stał za drzwiami i słuchał..Wiedział,że to koniec,że nie udało się...Kiedy zobaczył wychodzących lekarzy ze spuszczonymi głowami,nic już nie musieli mu mówić.
Tomek szedł szpitalnym korytarzem i płakał...
"Zostałem sam..znów sam...czemu.."-zrozpaczony nie mógł tego zrozumieć.-"A dziecko..?Co teraz bedzie?.."
Poszedł do małej.Siedział,patrzył na tą maleńką istotkę.-teraz mamy tylko siebie,wiesz malutka mamusia odeszła...daleko..teraz tylko ty i ja..."-przemawiał do niej-...skończył się,zostaliśmy sami...
Do dnia pogrzebu chodził jak transie.Odwiedzał malutką,spał i na nic więcej nie miał siły...
Dzień pogrzebu był bardzo smutnym dniem..Było niewielu ludzi.On pani Zosia i kilku znajomych....
-Żegnamy bardzo dzielną osobę,która nie wygrała walki,tu na ziemi,ale jest szczęśliwa tam ...nie smućmy się...-przemawiał ksiądz.
"Nie smućmy się..Cholera jak mam się nie smucić..?"-myślał rozgoryczony Tomek-"To niesprawiedliwe".
Stał nad jej grobem bardzo długo..Stał i płakał..
Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok...Patrzył na niego jakiś mężczyzna..podszedł...
-Dzień dobry,jestem Krzysztof,jestem...jakby to powiedzieć byłym facetam Ewy-powiedział.
Tomek przyglądał mu się,ale nic nie mówił tylko słuchał.
-Wie pan-ciągnął tamten-dowiedziałem się,że Ewa...Ja nie chciałem by tak się stało..-spuścił głowę.
-Czy pan wie,że Ewa urodziła córkę?Że wzięliśmy ślub?-odezwał się w końcu Tomek.
-Tak, wiem wszystko,ale proszę mnie źle nie odbierać,ja...ja nie chcę tego dziecka..Mam rodzinę,praw do małej się zrzeknę-mówił Krzysztof-Oczywiście będę płacił na dziecko...
-Płacił?Zrzeknę się?...-przerwał mu Tomek-co pan wogóle mówi?Człowieku Ewy nie ma,a ty..nie chcę twoich pieniędzy..Odejdź-dodał podniesionym głosem i odsunął się.
Tamten jeszcze chwilę postał,coś mówił,ale nie docierało to do Tomka.
"Kochanie,wychowam naszą córeczkę..Będę jej opowiadał o dzielnej mamusi..Nie pozwolę zapomnieć..."-mówił w myślach nad grobem.
Było już ciemno,kiedy opuścił cmentarz....
....Mijały dni,tygodnie,miesiące....
Tomek włączył komputer..Dawno tego nie robił...."Życie to nie bajka"-odruchowo wszedł do pokoju...
Nagle rozległ się płacz...Szybko wyłączył komputer.
-Już maleńka..już dobrze..zaraz tatuś da ci śniadanko...przyjdzie pani Zosia i będzie dobrze...Tatuś pójdzie do pracy,a później pojedziemy do mamusi.
Wiesz Ewuniu,musimy żyć dalej...-przemawiał łagodnie tuląc córeczkę.
-No kochaniutkie,co tam u was?-rozległ sie od progu głos raźnej pani Zosi.
-Pani Zosiu dzień dobry,będę jak zwykle ok.15...Jedzenie naszykowane...-mówił Tomek szykując się do pracy i oddając małą Ewę pani Zosi.
Jeszcze cofnął się od drzwi,nachylił się i pocałował córeczkę,spojrzał na opiekunkę....
-Życie to nie bajka..niestety...-wyszeptał.
Wyszedł,zaczynał się kolejny,nowy dzień.....

KONIEC...

P.S.Przepraszam jeżeli napisałam coś niezbyt zgodnego z prawdą dotyczącego spraw medycznych,ale ja się na tym po prostu nie znam....
**********************************************************************
Czemu życie rani..czemu nie może być normalnie...

Offline Kasia-Wrocław

  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1411
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 16.06.2007
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #31 dnia: 5 Października 2006, 12:38 »
... jestem pod wrażeniem...   :Wzruszony:

Offline monika_mb

  • entuzjasta
  • ******
  • Wiadomości: 654
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 29 lipiec 2006
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #32 dnia: 5 Października 2006, 18:50 »
Cytat: "goni@"
monika_mf napisał/a:   
no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!   

Nie wiem jak to odebrać,przytk,że może rowlekam niepotrzebnie.... Confused


nie nie nic z tych rzeczy, żaden przytyk, tylko.....doczekać sie nie mogłam hihi :)
Liwia Łucja B. - zawdzięczam Ci swoje życie.....


31.08.2007r, godz.19:50... Liwia..nasz maleńki wielki Cud... 53cm, 3650g

Offline monika_mb

  • entuzjasta
  • ******
  • Wiadomości: 654
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 29 lipiec 2006
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #33 dnia: 5 Października 2006, 19:01 »
przeczytałam.....i nic nie powiem......   :brawo:
Liwia Łucja B. - zawdzięczam Ci swoje życie.....


31.08.2007r, godz.19:50... Liwia..nasz maleńki wielki Cud... 53cm, 3650g

Offline Pyrdulka

  • entuzjasta
  • ******
  • Wiadomości: 657
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #34 dnia: 5 Października 2006, 20:50 »
No cudeńko!

________________
 


Offline Pyrdulka

  • entuzjasta
  • ******
  • Wiadomości: 657
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #35 dnia: 5 Października 2006, 20:50 »
No cudeńko!

________________
 


Offline goni@
  • bywalec
  • ****
  • Wiadomości: 278
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 23.09.2006
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #36 dnia: 9 Października 2006, 20:52 »
Wiecie cieszę się,że Wam się podobało  :D
Teraz dam Wam (jeżeli szefostwo uzna,że nie mogę tu pisać opowiadań to proszę o znak,a dostosuję się) opowiadanie,które pisałam w 2004 roku na konkurs ogłoszony w Gazecie Wyborczej w Łodzi...
Temtyka konkursu była"Łódzka opowieść Wigilijna" Dostałam wtedy wyróżnienie,ale to opowiadanie bardzo mi się podoba,może i Wam przypadnie do gustu  :wink:

"Łódzka opowieść Wigilijna"

-"Macie w niebie kryzys,skoro zsyłają na ziemię anioła- kobietę?"
Adara jeszcze oszołomiona błyskawiczną podróżą z nieba rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela głosu.No tak chyba właśnie on-Zły.To przed nim ostrzegali ją starsi aniołowie.Od tysięcy lat właśnie w Wigilię przedstawiciele dobra i zła spotykali się na ziemi,walcząc o dusze ludzi.Ostatnio wygrywali źli.
-Hej,aniołeczku,umiesz w ogóle mówić?
Adara spojrzała dumnie na ciemną sylwetkę."O rany ale przystojniak"-pomyślała mimowolnie.Szkoda że walczymy po przeciwnych stronach."
Na wszelki wypadek sprawdziła czy ma w kieszeni archanielskie piórka.
-Gdzie ja jestem?-spytała,wygładzając pióra na skrzydłach i otrzepując białą szatę.
Zły uśmiechnął się z politowaniem i zapalił papierosa.Wyglądał niesamowicie-cały w czerni,czarne włosy i oczy,smagła cera.Typowy przedstawiciel piekła,choć z pewną modyfikacją:nie miał rogów kopyt i ogona.
-W Polsce.W centrum Łodzi.A dokładnie na Piotrkowskiej.
On też przyglądał się anielicy.Była drobna i szczupła.Jak na anioła miała zbyt ciemne włosy i za mało słodką buźkę.Nawet niezła,taka...delikatna.Zagubiona.W tym roku będzie miał łatwe zadanie.Wygra.
-Dlaczego zesłali Ciebie?Zabrakło starszych aniołów?
Adara wzruszyła ramionami.Sama się nad tym zastanawiała.Chodziły plotki że Szef jest za równouprawnieniem,ale dlaczego zaczęto od niej,a nie od jakiejś doświadczonej anielicy?
-Stwierdzili,że anioł w kobiecej postaci łatwiej wprowadzi ludzi w nastrój wigilijnego wieczoru.
Zły roześmiał się głośno.
-Tak?No to masz pierwszą okazję!
Środkiem Piotrkowskiej szła grupa rozśpiewanej młodzieży.Adara wyszła im na przeciw.
-Wesołych Świąt!-zawołała-Radujmy się albowiem narodził się nasz Pan,Syn Boży!
Idący zamarli na moment,a potem ryknęli śmiechem.
-Te lasencja odbiło ci?Spadaj przebierańcu,nie zawracaj gitary!
-Chodźcie chłopaki,szybciej bo tam wódka stygnie na imprezie!
Oddalili sie rechocząc.Adara stała ogłupiała."Impreza?W Wigilię?Wyśmiewają się z anioła głoszącego radosną nowinę?Co się dzieje?"Popatrzyła pytająco na Złego.
Palił papierosa uśmiechając się drwiąco.Łatwo wygrał.Anielica zarumieniona zaczęła się tłumaczyć:
-Nic nie mów.Po prostu mnie zaskoczyli.Nie przygotowałam się.Następnym razem mi się uda.Gdzieżby tu.O jest już pierwsza gwiazdka...Może zajrzymy do jakiegoś domu!
Zły pstryknął palcami,a dziewczyna rzuciła jedno z archanielskich piórek,które mogły przenosić ją w dowolne miejsca,a także z powrotem do nieba.Znaleźli się w oświetlonym eleganckim mieszkaniu.Adarę znów zamurowało.W jednym pokoju przy suto zastawionym stole(ale-jak się przyjrzała-nie było ani jednej wigilijnej potrawy)siedziało kilkoro ludzi-dobrze juz zaprawionych rozmaitymi trunkami po których butelki walały się po podłodze.Fałszując darli się jak opętani,lecz nie były to kolędy.Adara zdołała rozróżnić"...piją wódkę z colą,drudzy w kącie się ..."ale zaraz wszystko zagłuszyły dźwięki wściekłej muzyki,dobiegającej z drugiego pokoju.Adara zajrzała przez uchylone drzwi.Troje czy czworo nastolatków-każde z puszką piwa w garści-łykało jakieś kolorowe tabletki kiwając głowami w takt diabolicznej muzyki.Dziewczyna nawet nie próbowała głosić radosnej nowiny.Poddała się.Spojrzała na Złego.
-Prowadź-I rzuciła piórko.
Za chwilę byli już w innym miejscu.
Tu przynajmniej było cicho,ale okropnie śmierdziało.Zobaczyli dziesiątki ludzi leżących na ławkach,albo wprost na podłodze.Niektórzy tulili do siebie jakieś tobołki.Kilkoro miało psy.
-Gdzie teraz jesteśmy?-szepnęła Adara zatrwożona.
-Na Dworcu Łódź Fabryczna.
-Czy oni wszyscy czekają na pociąg?
Zły znów się roześmiał.Bawił się coraz lepiej.No i wygrywał.
-Nie,głupiutki aniołku.To bezdomni.Oni tu śpią bo tu cieplej niż w parku.
-To w Łodzi nie ma przytułków dla bezdomnych?-zdziwiła się.
-Są,ale tam obowiązuje zakaz picia alkoholu,więc nocują tutaj.Póki ich ktoś stąd nie wyrzuci.
Adara poczuła się pewniej.Któż inny jak nie ci biedacy, lepiej poczuje atmosferę świąt?Stanęła pomiędzy ławkami i zawołała:
-Radujmy się bracia i siostry,albowiem dziś narodził się...-nie skończyła.Zewsząd posypały się na nią buty,kamienie i jakieś śmieci.
-Te,czego spać nie dajesz?Transwestytka,tfu!
-Masz winko?Jak nie to spływaj!Bo psem poszczuję!
-Lala chodź pofiglujemy troszkę.
Nie pozostało nic innego jak znów rzucić piórko.Znaleźli się w słabo oświetlonym parku,z pustym stawem pośrodku.Nagły poryw lodowatego wiatru wyszarpnął Adarze z dłoni niebiańskie piórka.Zły w ostatniej chwili złapał dwa piórka.Adara spojrzała na niego z wdzięcznością.Zaraz jednak spochmurniała.
-To była trzecia próba, przegrałam.Teraz jak wrócę do nieba zabiorą mi skrzydła.
-Nie przejmuj się-powiedział Zły.-Coraz trudniej wam z nami wygrać.Nawet nie musimy się zbytnio wysilać.Ludzie coraz mniej przejmują się świętami.To dla nich już tylko czas jedzenia i siedzenia przed telewizorem.Nie obchodzą ich narodziny Dzieciątka.
Adara spuściła głowę.Na zmarzniętą ziemię spadły dwie łzy.Zły poczuł że coś go ściska za gardło.Cholera ta mała zaczynała mu się podobać.Da jej jeszcze jedną szansę.
-Słuchaj,wybierz jakieś miejsce sama.Może ci się uda.-nie bardzo w to wierzył,ale niech ona już nie płacze. No,podniosła głowę,uśmiechnęła się.Dzielna anielica.Może byliby niezłą parą...
-No to przenieśmy się do Domu Dziecka...Albo nie.Dzieci już chyba też nie czekają na święta...Do kościoła!nie,to nieuczciwe...Albo wiesz co zły?Przenieśmy sie gdzieś w ciemno...Zobaczymy.
Zamknęła oczy i rzuciła przedostatnie piórko.Gdy powietrze przestało wirować,ostrożnie otworzyła oczy.Byli gdzieś,w starej łódzkiej dzielnicy,w jakimś zakładzie.Stali na brudnym,odrapanym korytarzu,słabo oświetlonym migającymi jarzeniówkami.Cicho i pusto.Nagle...Zły zaczął się kręcić niespokojnie.On też to usłyszał.Na końcu korytarza były otwarte drzwi.Stamtąd dobiegał śpiew."Cicha Noc,Święta Noc,pokój niesie ludziom wszem..."-niosło się po budynku.
Adarze mocniej zabiło serce.
-Chodźmy-ruszyła w stronę drzwi.
Zły złapał ją za skrzydło-Poczekam tutaj.
-Dziewczyna zatrzymała się.Przez chwilę zapomniała,kim on jest.Spojrzała mu w oczy.To co w nich zobaczyła-zdziwiło ją.I chyba ucieszyło.Skinęła głową i poszła dalej.Zajrzała przez otwarte drzwi.Pod oknem stała mała choinka.Biurka były zestawione w jeden duży stół i nakryte białą tkaniną.Na niej kilka talerzy,szklanek.Ani jednej butelki.Wokół stołu ludzie-w większości kobiety.Zmęczone,zniechęcone,szare.Niewysoki mężczyzna trzymał talerzyk z opłatkiem.wejście anioła sprawiło,że śpiew ucichł.
-Witamy niebiańskiego gościa!Prosimy!-rozległy się za moment głosy.
Ktoś podprowadził Adarę do stołu.
-Kim jesteście?Co tu robicie o tej porze?-spytała wzruszona.
-My pracownikami tego zakładu.Spędzamy tu Wigilię.
-Dlaczego tu,a nie w domu?
Popatrzyli na siebie przygaszeni.Wreszcie szczupła brunetka powiedziała:
-Dyrekcja nam nie płaci,obcięli nam pensje i zabrali wszystkie dodatki.Mały nieopłacone świadczenia,jesteśmy pozadłużani gdzie się da.Tu jest chociaż ciepło i widno.
-A wasze rodziny?Dlaczego nie jesteście z nimi?
Znów cisza i wymiana spojrzeń.Niektórzy wzruszyli ramionami.
-Jak mam znów słuchać narzekań żony,to wolę tu posiedzieć.Zresztą ona ma pocieszyciela...
-A ja mam dwoje dzieci.Nie mają choinki,nie mam dla nich prezentów!Nie chcę patrzeć na ich łzy.
Adara spojrzała ostro.
-To lepiej siedzieć tutaj niż podzielić się z rodzinami tym co macie?
-A co my tu mamy?Ten opłatek,chleb i masę zmartwień?Czym sie dzielić?
-Miłością,nadzieją,radością z narodzin Dzieciątka!To jest ważne!
Spojrzeli na siebie,a potem na nią-teraz wrogo.
-Wiesz co przebierańcu-idź ty w swoją stronę!Zostaw nas z naszymi kłopotami!
Dziewczyna wstała drżąc z gniewu.
-Żal mi was-powiedziała i wybiegła z pokoju.
Na końcu korytarza czekał Zły.Przypadła do niego z płaczem.Objął ją bez zastanowienia.
-Nie płacz aniołku.Tak to już jest...Może kiedyś,za parę setek lat-o ile sami się nie powybijają,ludzie znów powrócą do tradycji wigilijnego wieczoru...Nie płacz...Co chcesz teraz zrobić?
-Ja...ja chyba wrócę do nieba.Mam jeszcze jedno piórko.Akurat na powrót.
Zły milczał długo.Potem spytał:
-A może zostaniesz ze mną na ziemi?Jak spalisz piórko staniesz się zwykła dziewczyną.
Spojrzała zdziwiona.
-Jesteś gotów dla mnie zrezygnować z piekła?Z kuszenia ludzi?
Skinął głową.
-Nawet zmieniłbym dla ciebie imię.Nazwałabyś mnie tak jak chcesz.
Patrzyła na niego zamyślona.
-Więc?-zapytał.
"Co mam robić myślała gorączkowo?-Wracać do nieba czy zostać tu z nim?Co robić?"
Spojrzała przez brudne okno na ciemne niebo.Migotały gwiazdy.Zaczął padać śnieg.Padał na markety,dyskoteki,samochody...W kościołach dzwony wzywały ludzi na Pasterkę.Kończyła się kolejna łódzka wigilijna noc.
Adara drżącą ręką sięgnęła do kieszeni po ostatnie piórko....

KONIEC!


Może zakończenie zaskakujące,ale tak miało być
miało dać czytelnikowi do myślenia.....
Pozdrawiam
**********************************************************************
Czemu życie rani..czemu nie może być normalnie...

Offline Pyrdulka

  • entuzjasta
  • ******
  • Wiadomości: 657
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #37 dnia: 12 Października 2006, 19:56 »
Ach goni@!
Nareszcie zobaczyłam jak wyglądasz!
Opowieść przeczytałam jednym tchem!
Aż mi łezka poleciała!

________________
 


Offline Tajusia

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 2534
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 17.09.2005
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #38 dnia: 13 Października 2006, 10:13 »
Przeczytałam kolejne części Twojego opowiadania jednym ciągiem i bardzo się wzruszyłam   :Wzruszony:    

dziękuję Ci za to :Daje_kwiatka:  

teraz jeszcze czeka mnie opowieść wigilijna :wink:
"...Jest na ziemi jedno moje małe miejsce, gdzie poza biciem serca nie liczy się NIC więcej..."

Offline zibi

  • Administrator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 3692
  • Płeć: Mężczyzna
  • data ślubu: 31.07.1999
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #39 dnia: 13 Października 2006, 14:42 »
goni@,

Cytat: "goni@"
jeżeli szefostwo uzna,że nie mogę tu pisać opowiadań to proszę o znak,a dostosuję się


pewnie że pisz - zwłaszcza że się wszystkim podoba,

Offline monia

  • złośliwy skorpionek :)
  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 12228
  • data ślubu: 04.06.2005
A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #40 dnia: 13 Października 2006, 19:52 »
nonon


ja jestem za honorowym wydrukowaniem tego opowiadania w zachodniopomorskiej uroczystości...

masz, goniu, lekkie pióro.. pozazdrościc...
przyjaciel gdy powiesz "zabiłem", odpowie "gdzie go zakopiemy"

Offline demka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 9604
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 grudnia 2005
Odp: A ja się pochwalę...Mogę?
« Odpowiedź #41 dnia: 11 Grudnia 2008, 15:22 »
miało być więcej opowiadań...
Nasza Oliwcia:

Nasza Lenka: