Witam,
Już po naszm miodowym tygodniu....
troszkę krótki.
Ale odpoczeliśmy po całym zamieszaniu.
Bardzo dziękujemy za życzenia.
Obiecałam streszczenie naszego Wielkiego dnia, choc minął tak szybko...
obudziłam się o 6 rano (nerwy? emocje?), cały dom pogrążony jeszcze w snie. Tato zawózł mnie na Liściastą, a tam już poszło szybciutko, kręcenie włosów na wałki, zaczęło się nas schodzić coraz więcej, szybki aczkolwiek piękny makijaż, w końcu piekna fryzurka, podczepiony welon i o 12:00 byłam gotowa. Gdy wsiaałm do samochodu tacie aż dech zaprało....
Pędem do domku późne śniadoanko i wbijanie się w sukienkę. Trochę nam przy tym zeszło.... o 14 błogosławieństwo, przyjechała moja teściowa oraz teściu i razem z moim tatkiem udzielili nam błogosławeństwa, oczywiscie łez nie zabrakło.....
Później szybciutko do samochodu i na zdjęcia do fotografa. Pan fotograf starał sie nas zrelaksować i rozśmieszać (techniki ma oryginalne). Po godzinnej sesji prawie ucieklismy ze studia bo czs nas gonił. Później szybko samochodem an cmentarz, złozyć kwiaty na grobie mojej mamy, nie wyobrażałam sobie ślubu bez jej błogosławieństwa, chociaż w taki sposób... A potem pędem do Kościoła...
Jeszcze przed mszą otrzymalismy błogosławieństwo od Piotrka babci i dziadka, seniorów ich rodu...
No i rozpoczęło się, ja dumna z welonem na głowie, mój luby przystojny i usmiechnięty... ksiądz wyszedł po nas do przedsionka i rzy akompanamencie śpewu i westchnień żeńskiej częsci obu naszych rodzin wmaszerowalismy przed ołtarz. azanie było bardzo osobiste i przepiekne, gdyż, ksiądz, który udzielał nam ślubu jest z nami bardzo blisko zaprzyjaźniony. Potem przysięga... nasze spojrzenia... i uroczysty pocałunek, który przypieczętował nasze słowa. Wymiana obrączek i ... msza nam tak szybko minęła. Po mszy podpisaliśmy dokumenty i to juz było to! Stało sie jestesmy MAŁŻEŃSTWEM!
Później gratulacje, życzenia kwiaty... Wsiedliśmy do samochodu i całym orszakiem udaliśmy się na Ładogę, przywitanie chlebem i solą... i wodą (tak, tak wiedziałam po który kieliszek siegać). Mój Piotrus przeniósł mnie przez próg i rozpoczelismy wspaniałą zabawę do białego rana. Atmosfera gorąca, goście wspaniali obsługa na Ładodze świetna, czego więcej chcieć? Zmęczeni emocjami i zabawą po 5 rano udalismy sie do naszego apartamentu, z szampanm w prezencie z Ładogi.
Dzien był cudowny, zabawa i noc fantastyczne, choć krótkie
Jak również obiecałam zamieściłam kilka fotek, zapraszam do oglądania:
https://e-wesele.pl/forum/album_thumbnail.php?pic_id=178Przepraszam za odwrotną kolejność
Pozdrawiam
cat