Dziękuję bardzo

Napiszę Wam, a własciwie opiszę coś co można przeżyć tylko w Paryżu.

Jak już pisałam wczesniej mieliśmy super przewodnika, młodego, z pasją Maćka. To ona nam zaproponował, ze załatwi dla chętnych wyjście do
Moulin Rouge. Cena nie mała - bo 100 euro od osoby. No ale raz się żyje.

Kabaret zaczynał się o 23. Najpierw stalismy chwilę w kolejce przed wejściem. Następnie, przeszliśmy do "swojego" boxu, ogrodzonego taśmami. Stał przy nas "Boy" - elegancki garnitur i mucha. My, stalismy z boku a obok nas zaczęli wysypywac się ludzie z limuzyn...Jakie kreacje, jaki przepych, botox wisiał w powietrzu.

Weszliśmy na salę - gdzie są ustawine stoliki z czerwonymi lampkami. Kalnerzy roznosili szampana (ponoć prawdziwy - mam korek). I zaczęło się. To jest dziewczyny KICZ na NAJWYŻSZYM poziomie. Fruwały pióra, cekiny, wszystko się mieniło. No nie da się opisać. 2 h - zleciały w mgnieniu oka. A jak laski zaczęły tańczyc kankana - to miałam łzy w oczach. Tak pięknie. W pewnym momencie uzmysłowiłam sobie, ze ja cały czas mam otwartą buzię.

Co chwilę byliśmy zaskakiwani. Show niesamowite.
Wklejam fotę w tle MR. Bluza wylądowała w autokarze. Pod spodem miałam w miarę elegancką bluzkę.

W MR nie wolno robić zdjęć, kręcić filmów. Wszystko jest zakazane. Wszystko jest opatentowane.
Panowie tańczący - wyglądali jak Keny. A Panie - piękne, ale nie Barbi.

Na biustach wisiały im takie koraliki. Więc nic zdrożnego.

No nie miały naturalnie ich ogromnych, takie w sam raz. A dupki jak orzeszki.

Piękni tancerze. You can dance - to pikuś...serio...

Warto, dziewczyny warto...

Dobranoc...
Ps.
Hany81, ja nie czułam smaku...tylko z ciekawości się zmusiłam. Niestety w pełni świadoma - co jem....
