Taka sytuacja:
jadę dziś do pracy. Ja: spódnica, odkryte nogi bez rajstop itp, bluzka, sweterek bo rano lekko chłodno jak dla mnie zmarzlucha (patrze na termometr w aucie - 22 stopnie).
Nagle idzie laska, która idealnie nadawałaby się do programu Warsaw Shore czy jak to sie tam zwie.
Wielkie szpile, czarne dżinsy, kusa bluzeczka odcinana pod biustem i....kurtka z futerkiem!!!!
Bez kitu....śmiałam się przez kolejne 10 min.
Heloł...mamy lato!