Jeszcze jedno..cudne..obraczki, a z nimi kolejna hostoria
Mój Mąż podał mi do obrączki lewą dłoń..mówię do niego..prawą i w sumie sama ją sobie wziełam..a przy tym tak sie uśmiałam, ze później juz do konca mszy nie mogłam się uspokoić..najfajniejsze jest to, ze Ksiądz jak widział jak sie śmiejemy, też sie smiał, chwilami az się uchylał..chyba bał sie ze rozesmieje sie w głos:-) a mi tez drzały ramiona, bo bałam sie ze parsknę śmiechem i tłumiłam go w sobie:-)

Oki, wracamy do wesela:-)
Po drodze, przed salą zawitała brama..dzieci dostały cukierki, dorosli wódeczkę..puscili nas..


Ja oczywiscie zapomniałąm o tradycji przenoszenia przez próg i chciałam normalnie wejsc na sale..ale goście krzyczą..Iza, czekaj..to czekam ( nie wiedzac na co) i patrzę na nich jak na kosmitów..a mój Mąż siup i już mnie miał:-)

Najpierw rozdaliśmy gosciom szampana

Po czym przyszedł czas na pierwszy, najsłodszy buziak- bo w końcu małżeński:-)

i pierwszy taniec




a po nim niektórzy dalej jedli


a inni, mali i duzi szaleli na parkiecie:-))





aż o 12 wjechał tort


a oczepiny?

to juz kolejna historia:-)
i na dobranoc..Iza i to, co lubi:-)
