A ja właśnie sobie wykombinowałam co następuje (napiszcie czy to się sprawdzi wg Was). Tydzień przed ślubem idę zrobić sobie odrosty i odświeżyć kolor. W dniu ślubu:
10:00 przyjeżdza fotograf i jedziemy w plener (pola, łąki, lasy, drogi - niekoniecznie na ostrołękę

Mam własny makijaż i rozpuszczone włosy.
13:00 wracamy z pleneru, bierzemy prysznic (osobno, bo cały dom pełen ludzi

13:30 lecę do fryzjera ułożyć sobie włosy na ślub. Fryzjera mam 100m od domu.
14:30 przyjeżdza makijażystka i mnie maluje.
15:30 jedziemy do kościoła (200m od domu, żadnych korków)
16:00 ślub! (+ zdjęcia przed kościołem i życzenia)
18:00-18:30 dojeżdzamy do pałacu. Goście idą się rozlokować po pokojach, my strzelamy sobie sesję w parku i pałacu.
ok. 19:30 zaczyna się weselicho.
Czy to dobry pomysł? Bo pomyślałam, że jakbym zamówiła makijażystkę i poleciała do fryzjerki przed plenerem, to a) musiałabym wstać o 6 rano i b) do 16 za cholerę to wszystko by mi nie wytzrymało (zwłaszcza, że te pola i łąki..). Także wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie. No chyba, że mnie ktoś oświeci, że istnieją pewne niedociągnięcia
