Ja jestem na to bardzo wyczulona.
Jak cóka chce zabrać jakąś zabawkę do szkoły (zbyt drogą, jak na mój gust) i tłumaczę, że innym dzieciom może być przykro, bo nie mają takich drogich zabawek, że nie każdy ma takie rzeczy. Że któregoś dnia ona też może nie mieć, bo będzie nam ciężej i co by poczuła, gdyby ktoś inny przyszedł z taką zabawką? Pewnie przykro by jej było, że ona nie moze...i tak na każdym kroku. A co, jeśli? Jeśli sprawi komuś przykrość, smutek? A co jeśli kiedyś ona będzie w takiej sytuacji? Jak zanosi jakąś nową zabawkę w granicach normy, oddaje dziewczynkom do zabawy na cały dzień. Potrafi się dzielić. Nie zwraca uwagi na bezdomnych ludzi, bo kiedyś jej tłumaczyłam, że może coś się stało niedobrego w ich życiu, że są w takim miejscu, w jakim są. Nie każdy jest bezdomny z lenistwa i alkoholizmu. Czasami los za nas decyduje.
Przykłąd z dziś- jakiś czas temu wypisałąm małą z dodatkowych zajęć plastycznych, bo babka była psychicznie niezrównoważona. Dziś mała mówiła mi, że jej przyjaciółka tez nie chodzi. Podpytałam dlaczego, myslałam, że podobny problem. Powiedziała, że plastyka była za droga i mama ją wypisała. Faktycznie niedawno inne mamy mówiły, że pani każe na zajęcia kupować jakieś absurdalnie drogie przybory, kartki, jakieś duperele. Powiedziałąm o tym małej i dodałam, że ja też bym ją wypisała, skoro tyle pieniędzy to kosztowało i, że nie każdy ma tyle, żeby jeszcze dużo wydawać na dodatkowe zajęcia. A tylko dlatego, żeby nie pomyślała, że tamta dziewczynka nie ma pieniążków, a ona ma. Duch wspólnoty tez wiele daje.