Smutno mi... Maciek siedzi nad swoim doktoratem u siebie w domku, a ja sama

Wiecie... Musiałam sporo w sobie zmienić, żeby nie przeszkadzał mi ktoś, kto pojawia się w moim mieszkanku na dłużej niż kilka godzin. Kiedy M. obwieszczał, że będzie u mnie w weekend, wpadałam w panikę. Bo dotychczas od kiedy wyprowadziłam się od rodziców (mhm... to już 10 lat), mieszkałam sama. Czy to w wynajmowanym mieszkaniu, czy potem już u siebie zawsze byłam sama. Robiłam co chciałam, sprzątałam, kiedy chciałam itp. No i trudno mi było zaakceptować to, że jest ktoś jeszcze. Przemogłam się, trochę przyzwyczaiłam no i wczoraj doszłam do wniosku, że to prawda, że człowiek jest zwierzęciem stadnym

Przyczynił się też do tego M.

Wiecie, co kiedyś zrobiłam??? Franca totalna jestem

M. przyjechał niezapowiedziany, a ja Go nie wpuściłam, bo miałam bałagan w domu... Szkoda gadać

Teraz na szczęcie jest inaczej.
Odebraliśmy obrączki. Chciałam zrobić fotki, ale moja ładowarka do baterii odmówiła posłuszeństwa. Nie wiem, o co jej chodzi.
Odwiedziliśmy też Pana Filmowca

Na początku wersja była taka, że kręci tylko ślub. Potem, że ślub i jeszcze pierwszy taniec. No, ale jak nam Pan uświadomił, że tak ni w pięć ni w dziewięć kończyć relację na tańcu, postanowiliśmy jeszcze uwiecznić tort.
Instrukcje dostaliśmy tak szczegółowe, że oczywiście nie wszystko zapamiętaliśmy. W zasadzie facet minuta po minucie rozpisał nam co i jak. Boję się tylko, że z tych jego opowieści i planów niewiele wyjdzie... Trudno. Będzie żywioł. Ale wiecie co mnie najbardziej rozbroiło?? Pokazał nam film ze ślubu, który kończy się słowami Naszego Papieża o małżeństwie. No wiecie... Zmęczony głos Jana Pawła II i zamyślona Para Młoda. Ścisk w gardle i świeczki w oczach po prostu. Cóż. Jesteśmy w końcu tym pokoleniem, któremu dane było żyć w czasach Jego pontyfikatu i tak sobie myślę, że fajnie, mieć to uwzględnione w filmie ślubikowym...
Niedzielne buziaki dla Wszystkich!!