cierpliwość...
wiedziałem że się nią wykażecie

Mój przyjaciel który robił nam zdjęcia wyjechał na urlop dzień przed naszym powrotem z podróży poślubnej i dopiero wczoraj odebraliśmy album. A że obiecałem Wam również zdjęcia więc ostatnie dwa tygodnie nie pisałem nic tutaj...
Najpierw ciekawy news: Dzisiaj po raz pierwszy zapomniałem rano założyć obrączkę i poleciałem do pracy prawie jako kawaler. Prawie, bo jednak słońce którym raczyliśmy się w podróży zrobiło swoje i ślad jest

Wracając do tamtego pięknego, lecz zimnego (temperaturą powietrza) dnia...
Pamiętam to dziwne uczucie gdy Iza rano pojechała do domu rodziców a ja zostałem sam tu, gdzie mieszkamy i czułem to mrowienie w środku, które ostatni raz czułem przed n-tą poprawką ze statystyki na studiach

Dlatego postanowiłem szybko udać się do swoich Rodziców, bo jak wiadomo - w grupie raźniej. Tam powolutku się uszykowałem i wyszło nawet tak, że to ja czekałem na Rodziców. Albo zwyczajnie zbyt szybko się zebrałem haha

Chyba mi było śpieszno do mojej przyszłej Szanownej Małżonki. Wkrótce pojawił się świadek, minutę po nim kumpel z autem, za kolejną minutę Michał - fotograf. Chłopaki punktualne aż miło

Ostatnie poprawki dekoracji...po lewej Marcin - kierowca
i wsiadamy do auta
Udaliśmy się do domu Panny Młodej po błogosławieństwo...
... I już pierwsza nauczka po wyjściu z auta - moja spostrzegawcza mama wyłapuje wzrokiem zagniecenia na marynarce - trzeba będzie pamiętać przy kolejnym siadaniu

Po wejściu do domu pierwsze co zauważam, to oczywiście moja Przyszła Małżonka - zaskakuje mnie tym, jak bardzo widać na jej twarzy przejęcie tym wszystkim i łzy szczęścia - byłem przekonany że do samej przysięgi zachowamy spokój - jak się za kilka minut okazało, nic z tego
Co nie zmienia faktu, że Iza oczywiście oczarowała mnie swoim wyglądem:
Po otrzymaniu błogosławieństwa (które wycisnęło łzy i nam i Rodzicom) udaliśmy się prosto do Kościoła:
c.d.n.