Moze z najgorszego dnia, wroce do najpiekniejszego

Postaram sie maksymalnie skrocic opisy

wiem, ze forumki kochaja tylko zdjecia

28 lipca 2007 roku
dla wiekszosci ludzi nie wyroznial sie niczym, nic wazne sie wtedy wlasciwie nie dzialo ...
nie dla nas

dla nas mial byc to jeden z najwspanialszych i najszczesliwszych dni w zyciu
W nocy nie spalam zbyt dobrze, kiedy przebudzilam sie o 2 nie zasnelam juz do 5, a po 6 juz lazilam po domu. Moj wtedy jeszcze narzeczony spal sobie obok mnie w najlepsze

Ale przejdzmy juz do jakis spraw okoloslubnych:
o 8:45 mialam umowiony makijaz, wiec wsiadam w auto i jade.
I jakiez bylo moje zdziwienie, a raczej szok, kiedy na drzwiach salonu zobaczylam napis "dzis nieczynne"
Pobieglam do fryzjera, ktory jest zaraz obok i pytam babeczki czy one czegos nie wiedza. Na co one mi mowia, ze dzis tej kosmetyczki nie bedzie. Powoli zaczynam panikowac, goraczkowo mysle co teraz? kto mnie umaluje? Ale postanowilam jeszcze poczekac, do umowionej fryzjerki mialam jeszcze 30min.
Koniec koncow pani sie pojawila, zrobilam mi makijaz (na szczescie bylam juz zadowolona z efektu) i fru do fryzjera.
Po upieciu wlosow i wpieciu welonu wsiadam w auto i jade do domu

Najsmieszniejsza byla reakcja innych kierowcow, ktorzy widzac mnie wyjezdzajaca z parkingu robili mi miejsce, zebym przejechala

No i dojechalam do domu
Tomek pojechal wtedy ze swiadkiem odebrac kwiaty.
Ja zaczelam przypinac baloniki do bramy przed domem.
Nie towarzyszyly mi wtedy zadne emocje - procz radosci i niesamowitej adrenaliny.
Wreszcie cos sie zaczelo dziac, wrocil Tomus z bukietem

przyjechala swiadkowa, moi rodzice z naszym kierowca...
ojj no to sie zakotlowalo,
zrobilo pozno,
czas sie ubierac ...

dzielnie ubieraly mnie mama i swiadkowa (dziekuje Monisiu :*)
