Bardzo długo tu nie zaglądałam (wiecie, obowiazki małżeńskie

), ale widzę, że już wiele z Was opisało ten najwspanialszy dzień … zatem nadeszła moja kolej …
W ramach wstępu, zacznę od środy, 15 sierpnia kiedy to mieliśmy już wolny dzień od pracy i zajęliśmy się przygotowaniami do naszego cudownego dnia. Wtedy to zaczęliśmy biegać po drukarniach by wydrukować winietki i naklejki na naszą wódkę weselną. Temat godny uwagi gdyż ceny jakie proponowały nam drukarnie totalnie powalały z nóg. Po kilkunastu godzinach poszukiwania, w końcu udało się, zrobić naklejki dokładne takie, jakie zaprojektowaliśmy. Wieczór spędziliśmy na wycinaniu i naklejaniu ich na butelki. Troszkę tego było ale na szczęście kochany Teść nam pomógł. Oto efekt:

Dnia następnego załatwiliśmy formalności w kościele, skoczyliśmy po ostatnie zakupy. W piątek natomiast z samego rana pojawiliśmy się w sali by rozstawić stoły, rozsadzić gości, ustawić oświetlenie, które załatwił nasz świadek. Dało to niepowtarzalny klimat, za co mu serdecznie dziękujemy (spędził przy tym ok 7h).
Zawsze marzyłam o zrobienu wesela przy okrągłych stałach...udało się, a efekt był powalający i naprawdę brdzo praktyczny:

Około 17.00 pojawiłam się u manikiurzystki, pożegnałam się z moim narzeczonym, ale dopiero około 20.00 mogłam się odprężyć i zrelaksować. Wzięłam długą , gorącą kąpiel wypiłam z mama ostatnie, panieńskie winko i chcąc dobrze wypocząć o 22 położyłam się spać…. Okazało się jednak, ze to nie takie proste jak myślałam … krótko mówiąc dopadł mnie stres. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłam takiego uczucia. Każdy dźwięk, był 1000 razy głośniejszy, w głowie kłębiło sie1000 myśli, a w brzuchu latało 1000 motyli …

…tak średnio co 5 min… Pospałam?? Zdecydowanie nie ... jednak udło się jakoś przetrwać tę noc, tak by rano wstać w idealnym humorze ....
