Z dużym opóźnieniem, ale wreszcie zaczynam relację

A tak w ogóle to się stęskniłam za wami

Kurczę, ciężko uwierzyć, że minęły ponad 2 miesiące...
Przez ten czas zdążyliśmy się już chyba z milion razy poprztykać,
nie policzę ile razy się naindyczyłam na Dawida, a on na mnie
Ale już taki nasz urok

Wracając do relacjonowania

Szał przygotowania zaczął się w środę popołudniu...
Ja jeszcze byłam w pracy, Dawid gdzieś przepadł na warsztacie (ech, mój pracoholik

), a mamy robiły zakupy dla kucharza.
Spóźniłyśmy się po odbiór kluczy od naszej sali... ale całe szczęście jeszcze udało nam się złapać kogoś z zarządu działek
Sala mnie lekko przerażała (w dalszym ciągu), ale jak na ten czas się tym nie przejmowałam

Później pokażę efekty naszej pracy na sali, a napracowaliśmy się sporo

W czwartek od rana okupowaliśmy silną ekipą salę- o 9 przywędrowałam wpuścić kucharza, który już zaczynał pracę
od 10 trwało generalne sprzątanie...
ja się na trochę zmyłam z sali żeby zrobi ostatnie porządki z sobą- pojechałam sobie pofarbować włoski,
a później razem z PMem szukaliśmy ostatnich dekoracji do sali

Szybcy jesteśmy, co nie

Po zakupach dołączyliśmy się do wielkiego sprzątania

Silną ekipą pod wezwaniem doprowadfziliśmy salę do ładu

W piątek zaczęło się dekorowanie.
Dużo kłótni o ustawienie stołów, rozsadzenie gości i zawieszenie dekoracji....
aż w końcu mieli mnie dość i wysłali mnie gdziekolwiek, bylebym nie przeszkadzała

Ale nie dałam się wykopać zanim nie ustaliłam chociaż ogólnych zarysów

Pojechałam się pakować (odkładałam spakowanie i przewiezienie moich rzeczy do mieszkania PMa;
nie cierpię się pakować

) , zawieźliśmy wszystkie, no prawie wszystkie, moje graty i wybraliśmy się szukać dekoracji na samochód.
Kiedy wkońcu przyjechaliśmy do pracusiów, praktycznie 80% było już zrobione...
Był tylko mały problem z balonami- połowa sali była nimi zawieszona....
a mi się takie nie podobało...
byłam już w kompletnym rozstroju nerwowym przez to całe ganianie i o mały włos bym się nie rozbeczała przez głupie balony...
Skończyło się na tym że wszystkie zdjeliśmy i wieszaliśmy jeszcze raz, ale po swojemu

Duuużo czasu zajęło nam dopięcie wszystkiego na ostatni guzik...
Ale bez pomocy tylu osób ile się przewinęło przez cały dzień, siedzielibyśmy tam do następnego tygodnia
Chociaż i tak, ja i Dawid wyszliśmy z sali dopiero około 23...
Rozstawialiśmy winietki

Zanim poszłam spać było około 1 w nocy... nie pamiętam dokładnie, ale trochę mi zajęło okupowanie łazienki

A rano trzeba było wcześnie wstać

Ale jak na razie tyle części pisemnej

Teraz pokażę efekty naszej pracy nad salą

Wcześniej sala wyglądała tak










A tak po 3 dniach pracy nad salą












A na koniec dzisiejszego relacjonowania- mamżonek i ja w Danii


