Cała nerwówka zaczęła się już w piątek rano tipsy, potem musiałam załatwić sobie zwolnienie z poprawki, którą miałam w poniedziałek a przecież nie byłam w stanie dojechać. Miałam tak dużo zajęć, że myślałam nie wyrobie się

ale maja kochana siostrzyczka i mamusia troszkę mi pomogły i wspólnymi siłami dokończyłyśmy dekoracje na sale i o godzinie 20 pojechaliśmy całą grupą stroić ją. Zeszło nam do 23 według mnie wyszło-fajnie delikatnie i z elegancją, ale to już muszą ocenić inni. taka była nad nami brama

Nastała sobota - spaliśmy jak aniołki zero zdenerwowania po prostu nic. Wstałam nawet wcześniej przed budzikiem wszyscy w dobrych humorach wdzieliśmy się za swoje obowiązki. O godzinie 8.30 pojechałam do fryzjera i kosmetyczki. Po drodze przypomniało nam się NIE WZIELIŚMY aparatu, ani kamery a przecież obiecaliśmy Panu kamerzyście, że coś nagramy. Mój szwagier na zahamował na ręcznym i w 2 minut byliśmy w domku zabraliśmy, co trzeba i do fryzjera.

Tam troszkę się obawiałam, bo mam kręcone włosy a jeszcze nie trafił się taki fryzjer, co by umiał moje włosy zrobić

ale wyszło dobrze - widać na zdjęciach ja byłam zadowolona. Wróciliśmy do domku i się nudziliśmy wszystko mieliśmy tak dopięte na ostatni guzik ze ja się nudziłam, z tego wsyztkiego Grześ zawiózł już dzika na salę - a dzika mieliśmy od Grzesia brata bo jest myśliwym

zawiózł też wiązanki i prezenty dla rodziców żeby nie widzieli. Jak zaczęłam się ubierać dzwoni mój telefon a tam patrzę Kasia Pawlak szybciutko odbieram a Kasia mówi:
- Madzia stoimy
-co!!!!
-zepsuł nam się samochód, rozładował się akumulator]
-gdzie jesteście??!!
-przy kwiaciarni
-zaraz będę!!
Szybciutko wzięłam Grzesia za pas i w nogi do Kasi na szczęście byli już w okonku bo gdyby dalej to nie mogłabym już po nich pojechać bo w tym samym czasie przyjechał pan kamerzysta zabrać nas na sesje zdjęciową. Ale wybaczył nam to spóźnienie i szykowaliśmy się dalej. po nagraniu w domku pojechaliśmy na sesję (zdjęcia i film dopiero za dwa tygodnie) tam zeszło nam jakieś pół godzinki i wróciliśmy pod dom a tam przed domem stoją już strażacy z Barwic i Okonka

i…….LIMUZYNA
cały mój kochany Grześ chciał dla mnie zrobić niespodziankę i udało mu się. Przyjechała aż z Poznania troszkę pewnie kosztowała ale co tam

i tak w wesołych humorkach pojechaliśmy do kościoła a w drodze ludzie mało nie wyskoczyli z okien bo pierwszy raz widzieli limuzynę

do kościoła jechaliśmy całym sznurkiem aut a limuzyna była pomiędzy dwoma wozami strażakowymi z Okonka i Barwic. Zapomniałam o błogosławieństwie ale to chyba było podbie jak u innych łzy szczęścia

W kościele: prowadził mnie tatuś do ołtarza w drodze mało się nie rozpłakałam


potem było chwilkę dobrze do momentu przysięgi Grześ był pierwszy i właśnie się stało… ja słuchając jego tak się rozbeczałam że biedny ksiądz nie wiedział co ma zrobić ale jakoś się pozbierałam i wymówiłam swoją część.
to jst trochę śmieszne zdjęcie zrobił mi je mój brat możecie się śmiać

Podobno cały kościół się ze mnie śmiał

ale co tam ciekawe jak inni zareagują ja tego nie planowałam

przy wyjściu z kościoła moje kuzynki zrobiły mi niespodziankę i posypały nas płatkami kwiatów a ciocia zajęła się ryżem. Pod kosiłem były życzenia od strażaków Barwice wypomniały mi ze zabrałam im kolegę i strażaka ale niestety taka kolej losu w zamian dostaliśmy od nich wanienkę dla dzidzi kocyk i oczywiście wałek na męża


po tych życzeniach zapakowaliśmy się w limuzynę i ruszyliśmy pod salę. Po drodze mieliśmy pare bram

Na Sali: Mój kochany na świecie mąż chciał mnie wnieść na salę na rękach - i tu jest nauczka na przyszłość tylko szkoda, że ja nie będę drugi raz wychodzić za mąż - miałam trzy koła i przez nie Grześ nie dało rady wziąć mnie na ręce ;( a szkoda byłam trochę smutna ale ładnie weselnym krokiem weszliśmy na salę i też było dobrze. Pierwsza piosenka Kukulska- moje jedyne marzenie.


I zaczęło się wesele, po którym mam takie bąble, że jeszcze nie chodzę normalnie
To wszystko, co się działo jeszcze mnóstwo było zabawnych sytuacji na weselu ale nie jestem w stanie teraz tego opisać.