Niestety….już po wszystkim…. Jesteśmy MĘŻEM i ŻONĄ…. Szkoda, że ten dzień nie mógł trwać wiecznie…. Na zawsze jednak pozostanie w naszej pamięci jako ten jeden z najpiękniejszych dni w życiu….
Wszystko zaczęło się już w piątek…wszystko a raczej pierwszy stres….w czasie mszy w kościele! Wydawało mi się, że w sobotę to w ogóle nie wyksztuszę z siebie słowa, skoro na mszy w piątek byłam tak zestresowana!
Po kościele zostało nam powiesić koronę u Marka na klatce, było bardzo sympatycznie…tylko że Panna młoda zamiast się relaksować w łóżeczku wróciła do domku o północy położyła się spać…i obudziła o 2 i tak już zostało - nici z przespanej nocy! W sobotę już o 7 nie mogłam wyleżeć, więc wstałam i zaczęłam wszystkie samochody (wujka, brata i taty) stroić białymi wstążkami. Wstążkami tak jakoś czas minąć… o 11 wyruszyłam do fryzjera, odebrałam wcześniej kwiaty do wpięcia w fryzurę i pełna ekscytującego uczucia wyruszyłam na czesanie Pani zrobiła mnie na bóstwo - mnie się bardzo podobało, wpięła welon i do godziny 15:30 snułam się z rosnącym stresie po domku w między czasie jeszcze zrobiłam sobie makijaż i nadszedł czas na ubieranie REWELACYJNA SPRAWA! A potem zostało już tylko czekanie na….. przyszłość…naszą wspólną przyszłość
O 16:30 zajechał Pan młody i przy dźwiękach muzyki spotkaliśmy się pierwszy raz od piątku Wyglądał bosko! Po błogosławieństwie (pełnym wzruszeń) pojechaliśmy do kościoła….. i nie wiem jak to jest, ale przez cały miesiąc nie spadła kropla deszczu, a w czasie drogi do kości9oła była ULEWA! Myślałam, że nie wysiądę z samochodu, ale na szczęście za 5 piąte przestało już padać…czym prędzej weszliśmy do kościoła i czekaliśmy na księdza, który wyszedł nas przywitać… msza była piękna…nawet nie spodziewałam się, że ksiądz tak ładnie ją odprawi, cały czas przy tym zwracając się i patrząc na nas…. Przysięga poszła prawie gładko… nie pomyliliśmy się, nie wyprzedzaliśmy księdza… tylko głosy nam drżały, tak pięknie drżały Potem były podpisy i żarty księdza, że nam się ręce trzęsą było pięknie! Na szczęście jak wyszliśmy z kościoła po deszczu nie było już śladu - oczywiście oprócz mokrego wokoło, przez co moja kiecka nad ranem wyglądała jakby z błota była wyjęta hehe na Sali już wszystko potoczyło się bardzo szybko, nawet nie zauważyliśmy jak nadeszła 6 i wesele się skończyło ….a chciałabym żeby trwało wiecznie
zdjęcia oczywiście będą!