To zaczne od poczatku, to znaczy nie bede opisywac szczegolow poczecia

, w takim razie od prawie poczatku.
Zaczelismy sie starac od listopada i za pierwszym podejsciem nie wyszlo, oczywiscie mnie panikarze rozne najgorsze scenariusze przychodzily do glowy. Potem stwierdzilam ze moze za bardzo sie spielismy i trzeba dac sobie na luz i isc na zywiol

, tak tez sie stalo. Zaczelismy planowac narty w lutym i a ja moje pracowe delegacje, juz Londyn mialam zaklepany. A tu okazalo sie ze sie udalo, nie wcelowalismy tylko na 23 wrzesnia na rocznice slubu

, ale moze jak dzidzius sie troche wstrzyma, to moze sie uda, bo najpozniejszy termin mam na 21. Koniec koncow narty odpadly na poczatku wraz z podroza samochodem w gory, a moja lekarkna odradzila podroze samolotowe w pierwszym trymestrze.
Ale za nim sie okazalo, to wykorzystalam chyba z 6 roznych testow ciazowych i nic na nich nie wyszlo, nawet bladziochy nie bylo - moral nie ufac testom.
Dzis juz 10 tydzien i jestesmy przeszczesliwi oczekujac.

Nie mowiaz juz o tym ze moja maz zwariowal

. Codziennie chodzi i mnie oglada i nie pozwala mi sprzatac

(z czego sie ciesze bo niecierpie odkurzania).
Mialam tez drobne spiecia z panstwowa sluzba zdrowia (tfu). A mianowicie poszlam do panstwowej przychodni i powiedzialam uczciwie, ze chodze tez prywatnie i chcialabym czesc badan zrobic z ubezpieczenia i czy "szanowna (tfu) pani doktor" moglaby mi przpeisac. No co "szanowna (tfu) pani doktor" odpowiedziala ze skoro chodze prywatnie to moge sobie badania zrobic prywatnie i jej to nie interesuje. Az mna zatrzeslo.
Potem nastapila wedrowka do kolejniej tam z kolei mialam wrazenie ze trafilam do trzeciego swiata, wszystko chyba jeszcze pamietalo poczatek porzedniego ustroju. Postanowilam sie jednak nie zrazac pierwszym wrazeniem. Wiec siedze w poczekalni przysiadla sie do mnie pani i zadala standardowe pytanie:
- pani z czym?,
na co ja: - w ciazy jestem
ona: - ja tez, ale wie pani jestem zalamana, bo to czwarte dziecko, ostatnie ma niecale 6 miesieczy, ale dowiedzialam sie za pozno, tak bym cos wykompinowala, jakos usunela,
A mnie robily sie co raz wieksze oczy. Potem zobaczylam ze do gabinetu wchodzi facet w przybrudzonych dzinsach i bluzie nie pierwszej swierzosci. zapytalam moja wspoloczekukaca, kto to byl, a ona ze to lekarz, a moje oczy jak spodki

Juz mialam wiac, ale wezwano mnie, lekarz z bliska wygladal jeszcze gorzej nie mowiaz o tym ze przyjmowal pacientki w tym samym stroju w ktorym przyszedl. Na szczescie nie chcial mnie badac bo bym chyba go zdzielila torebka i uciekla.
Cala historia skonczyla sie happy endem - udalo mi sie dostac do panstwowej przychodni, zupelnie gdzie indziej i do przemilego lekarza. Jak to sie mowi do trzech razy sztuka.
Nastepnym rzem bedzie fotka brzusia.