dobra, to jedziemy dalej

małżonek poszedł z pieskiem na polko, to mam troszku czasu

w
piątek jeszcze obwiązałyśmy a potem obwiązaliśmy wszystkie barierki balonikami i bramę wjazdową wstążkami (tymi sztywnymi- wodoodpornymi

) bo coś pokropywało i na noc zostali nasi tatkowie. jeszcze na odchodne mówiłam swojemu tacie, że w siatce są zostawione bibułki i jak w sobotę gdy wstaną będzie ładnie, żeby jeszcze coś przy bramie wjazdowej powiesił
Marcin odwiózł mnie do domu i się zaczęło

najpierw ja weszłam do łazienki i mycie głowy, nakładanie szamponu koloryzującego, malowanie paznokci przez moją siostrę

wyszły jej cudownie

(chyba dzień wcześniej też mi regulowała brewki

) potem sobie myła głowę, zakładanie papilotków i malowanie paznokci

o godzinie 2 w nocy poszłyśmy spać
w
sobotę obudziłam się o 6.00 i od razu dostałam biegunki, bo za oknem smutno i szaro, dla mojej biednej główki było już to za wiele, a układ pokarmowy (bądź co bądź przez czwartek i piątek przygłodzony) postanowił strajkować na dobre. żeby się czymś zająć i nie myśleć o co chwilę pokapującym deszczu, włączyłam telewizor, uskubałam bukszpanu i przyszywałam do przypinek dla tatków. potem wstała mama, zjadłyśmy śniadanie i przyjechała po mnie obstawa w postaciach Marcina, Dominika- jego brat i świadek i ich mamy, a mojej przyszłej teściowej i pojechaliśmy do fryzjera
najpierw ja

wałeczki i pod suszarę, potem teściowa

równolegle czesali się chłopcy

z fryzury byłam bardzo zadowolona i z zielonego od fryzjera odebrał mnie tata, w drodze do domu okazało się, że kelnerzy czegoś tam nie wiedzą, no to pojechaliśmy jeszcze na salę. Powiedziałam im co i jak, a oni się na koniec pytają czy będziemy sprzątać zbite kieliszki, ja mówię, że tak (ale w ogóle o tym zapomnieliśmy

) na hura szukałam wstążki i przyczepiałam do szufelki i miotły

i improwizacyjne przybranie wyszło dosyć ładnie

w między czasie wyszło piękne słonko i niebieskie niebo

pojechaliśmy do domku, ja pod prysznic, potem siostra zrobiła małą tapetkę na mojej twarzy i po chwili zaczęłam się ubierać

ubieranie poszło nam sprawnie

i przyszedł czas na welon

i tu jest pierwsza rzecz, którą bym zmieniła (gdyby się tylko dało) przyczepiłabym go bardziej z tyłu

no, ale.... i tak wyglądał pięknie tyle, że mnie zasłaniał i leciał na twarz

założyłyśmy pierwszą krótszą część i była równo godzina 14.00 zaczęłyśmy zakładać tą drugą długaśną część kiedy siostra mówi, że zajechali

a tu jeszcze tyle czasu i ja nie do końca gotowa

szybko mama skończyła zakładać welon i poszłam stanąć na korytarzu

serce tak mi waliło, że myślałam, że wyskoczy mi nosem

a orkiestra grała na dole i grała, a ja myślałam, kiedy oni w końcu wyjdą na górę

i w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi
