Szybciutko się ubrałam, suknia leżała dobrze; pozostały j jeszcze ostatnie szlify i chwila dla Pana kamerzysty na filmowanie „oczekiwań” Panny Młodej na Pana Młodego. Nagle… jest!! Morgan podjechał pod mój dom - jak widzicie samochodu nie dało się pomylić z żadnym innym.


Kiedy zobaczyłam mojego ukochanego taaakiego przystojnego serce zaczęło mi bić. Udałam się do swojego pokoju, aby tradycji „wykupin” stało się zadość. „Podstawiona” za mnie 9letnia, fałszywa „panna Młoda” tak wzięła sobie swoja role do serca, że jak zobaczyła Rafcia przekraczającego próg zaczęła płakać, że ona nie chce jeszcze wychodzić za mąż i to nie za wujka- śmiechu było, co nie miara. Potem błogosławieństwo- ze względu na brak mojego Tatki chwila chyba najbardziej wzruszająca ze wszystkich i dla wszystkich.
No i ruszyliśmy…na schodach wyjściowych powitały nas młode sąsiadki-przebrane za myszki, które mówiły piękne wierszyki na powitanie Pary Młodej.


moje druhenki i zarazem bratanice - Aneczka i Oleńka oraz ich Mamcia - moja bratowa - Lidia

Do ołtarza w zastępstwie Tatki poprowadził mnie mój wujek - Piotr tutaj mój orszak przygotowuje sie do wejścia do kościoła

tu już w kościele
- ja w pełanej krasie:) taaaka szczęśliwa

Ukochany czekał cierpliwie na mnie przed ołtarzem

Msza z racji tego, że kośiół mam po sąsiedzku, aksiądz proboszcz zna mnie od dawna - była wzruszająca, osobista, piękna. Byłam prawie w stu procentach wyluzowana, ksiądz zwracał się do nas po imieniu wszyscy goście zauważyli, że kazanie nie było schematyczne tylko napisane "pod nas".
Tu ksiądz błogosławi nasz nowo zawart związek
Napisane: Sierpień 01, 2007, 18:44:12
następnie ksiądz powiedział coś co zakoczyło wszystkich - nawet nas a było to nie mniej ni więcej tylko" a teraz możecie się pocałować"
ktoś uwiecznił tą chwilę...

tutaj moment podpisania papierów- najpierw ja, a następnie Rafcio


szczęśliwi po podpisaniu papierów-lubię to zdjęcie - mój mąż jest taki dumny...

no i niestety opuszczamy kościól - oboje czuliśmy, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie było tak bosko. na zdjęciu poniżej choć trochę widać jak moja suknia się mieniła - kryształki, którymi cała była wyszyta niesamowicie mieniły się zarówno w sztucznym jak i naturalnym świetle.

po wyściu z kościoła stanęliśmy w "deszczu" grosiwa, ryżu i baniek mydlanych, mój mąż dzielnie zbierał - ja większość czasu dyrygowała- "kochanie jeszcze tam, oooo tam" a na koniec okazało się, e i tak uzbierałam więcej grosików, bo dzieciaczki, które nam pomagałay swoja "działkę" (prawidłowo zresztą

) oddały nikomu innemu tylko mnie:)
