oficjalnie mogę się już pochwalić:)) jestem w 5/6 tygodniu ciąży. termin porodu ok 20.03.2008. usg wyszło super, wszystko ok.
Bardzo jesteśmy szczęśliwi, bo nie zapowiadano nam tak szybkiego sukcesu. Wiedziałam że z jajnikami coś nie teges od kilku lat, leczenie polegało jedynie na podawaniu luteiny, żeby cykle były w miarę regularne.

po różnych przebojach po ślubie trafiłam do mojej ginki. i tak zaczęłam łykać clo+ duphaston.

A w tym cyklu (5 z clostylbegytem) poszłam do ginki w 14dc, jajko oczywiście wielgachne było, ginka dała mi leki na 3 cykle jeszcze i powiedziała że mam do niej nie przychodzić więcej bo organizm działa ok tylko problem jest w mojej psychice. to było w moje urodziny. ginka powiedziała że mam te 3 cykle jeszcze a później na gonadotropiny wchodzimy i badamy całą resztę

w stresie byłam, jak do wyroku odliczałam:) poryczałam się w domu. wcale nie liczyłam na ten cykl, no bo po tym co ginka powiedziała zastanawiałam się co tu zrobić żeby zmienić nastawienie....... oczywiście profilaktycznie wykorzystaliśmy płodne dni, później nie mieliśmy warunków na "poprawianie" bo byliśmy na 2 weselach, tłukliśmy się pociągami i samochodami na drugi koniec Polski... później znajomi do nas przyjechali...

w poniedziałek odstawiłam duphaston no i czekałam na @... w piątek pomyślałam ze pewnie w weekend dostanę bo tak mam zawsze. w niedzielę poszłam na plażę, ale oczywiście z tamponami i całym asortymentem na wszelki wypadek... pomyślałam sobie że w poniedziałek jest ostatni dzień na @... we wtorek kupiłam test i miałam go w środę zrobić, ale nie wytrzymałam z nerwów........ PO 1 SEKUNDZIE DRUGA KRESKA JUŻ BYŁA!!!!
Tydzień czekałam do usg żeby potwierdzić że wsyztsko jest na swoim miejscu. Jest.
