Witam wszystkie starające się. Mam wiele lat za dużo jak na to forum ale gdy tu trafilam, okazało się bardzo bliskie memu sercu. Z powodu trudności z zajściem w ciązę 15 lat poświęcilam badaniom ,leczeniu i ciągłym rozmyślaniom. Teraz mam 2 cudownych, adoptowanych dzieci. W ciązę oczywiście zaszłam wtedy gdy już nie chciałam / 2 lata po drugiej adopcji/. Ale tylko po to aby mnie jeszcze bardziej doświadczyć gdyż ciąża skończyła się tragicznie. Ale nie o tym chcialam. Wiem doskonale do jakiego stanu psychicznego prowadzą ciągłe niepowodzenia. Ja doszłam do stanu jaki określilam jako "nałóg leczenia". Czasami miałam wrażenie, że bardziej niż dziecka potrzebuję pobytów w klinice. Tam bylam "wśród swoich". Teraz, z perspektywy czasu, widzę jakie to chore. Ale wtedy nikt nie oferował wsparcia psychicznego / podejrzewam, że teraz też/ a ono było mi bardzo potrzebne. Nie mialam netu a opinie osób mającech dzieci odbieralam żle. To tak jak ten syty i glodny. Pewnie dlatego dobrze mi było wlaśnie w szpitalu. . . . Jeśli ktoś chce pogadać to zapraszam.