szybciutko opowiadam i odpowiadam
dzięki za każde dobro słowo, a każde sie na prawdę przydaje
odnośnie uzależniania się, to już chyba "za późno", wczoraj cały dzień (zaraz od napisania mojego ostatniego postu) nie miałam neta i nie mogłam nic pisać ;(
no, ale dzisiaj nadrabiam
jeśli chodzi o o ciąg dalszy naszych zmagań, to zaraz po zaręczynach nie było zbyt wesoło. Kilka dni wcześniej zmarła moja babia, która najpilniej wyglądała mojego wesela, a po zaręczynach zmarł dziadek ;( Tak jakby wszystko przeciwko nam
Udało nam się jednak namówić moich rodziców, na ślub wcześniej niż październik 2007 (oboje mają żałobę- tata po swoim tacie, a mama po mamie), przy czym ustaliliśmy tylko, że sierpień. Ustalenia były w połowie listopada, a wtedy w Krakowie już ciężko z salą na następny rok, więc dokładna data sierpnia była nam obojętna, ale by sala była ładna.
Tata popytał i zawiózł nas wszystkich (pojechaliśmy całą ekipą: ja, Marcin, moi rodzice i Jego rodzice:) ) zobaczyć salę. Jak to tata teraz opowiada wszystkim, których prosimy, że jak tylko weszliśmy do środka, to zakochaliśmy się w tej sali
, bo jest na serio cudna
Sala była wolna w sierpniu 4 i 18, więc zdecydowaliśmy się na 4
i tak znaleźliśmy salę
A co do spraw bieżących, to w innym dziale założyłam temat odnośnie butów
Bo niby buty mam, ale sandałki takie piękne z różą (na pierwszym zdjęciu), ale przyszły mąż i teściowa, jak usłyszeli przesądy o butach, to zaczęli mnie namawiać na zakryte, bo a po co kusić los :/ Moja mama wyszła z założenia, że jak nie znajdę ładnych butów, to nawet w tych sandałkach mogę iść i tak zostałam sama ze swoim przekonaniem, że buty do ślubu już mam. Ale grzecznie, ładnie chodziłam po sklepach i szukałam tych jednych
. Wczoraj zeszliśmy w Krakowie całą Starowiślną, Krakowską i Stradom... nigdzie butów dla mnie, a co gorsze nigdzie butów ślubnych.... Wieczorem byłam załamana, bo niby ładne buty widzieliśmy w galerii przy dworcu i nawet skórzane, ale 200 zł to dla mnie zbyt duży wydatek
Teściowa doradziła, abyśmy pojechali do Huty. No to dzisiaj po zajęciach w samochód i na zakupy. Najpierw centrum handlowe Wanda- nic, potem fragment placu centralnego- nic, świat dziecka i kawałek Alei róż- nic, potem reszta centrum- i znajdujemy sklepik, a raczej małą klitkę, gdzie buty dużo tańsze niż w innych miejscach w Krakowie. Przymierzyłam trzy pary, włącznie z jedną, której nie chciałam kiedyś mierzyć w innym sklepie, bo uważałam, że takie piękne, to pewnie cenę też mają ogromną. Cena 98 zł, i pasowały jak na mnie robione
I pani miała ostatnia parę jeszcze niemierzonych
To kupiliśmy!!!!! I mam buty
Pełne palce, więc szczęście nie ucieknie i Marcin może pieniążka włożyć, pełna pięta, to pieniążki będą nas sie trzymać. Z tymi przesądami, żartuje, ale przytoczę pewien cytat jaki jakiś czas temu znalazłam, niby nikt nie wierzy, ale po co ryzykować?