Jeszcze tydzień i 100 dni do Najważniejszego Dnia w moim życiu.
Równie wielką radość co sam ślub, wzbudzają we mnie przygotowania, dlatego żaden szczególik nie będzie tutaj pomienięty, a wręcz przeciwnie opisany a jeśli się da obfotografowany.
To do dzieła.
Znamy się już prawie cztery lata. Nasza historia jest jedna z tych w której nie zauważa się nadchodzacej miłości. Jak się później dowiedziałam mój S. polował na mnie ponad rok,a ja go nie widziałam!

Tym bardziej, że chodziliśmy na te same studia
Zaczęło się w polowie kwietnia 2003 roku pod salą 17 w Instytucie Historii od zaproszenia na niewinną imprezę. Nawet nie wiedziałam dokładnie kto mnie zaprasza, po prostu wszyscy szli, i Ania też poszła

Tańczyliśmy sobie razem

wszyscy znajomi tylko jeden nieznany mi osobnik cały czas się we mnie wpatrywał i słodko uśmiechał. Skończyło się o 2 w nocy, i nieznany osobnik stwierdził, że ma obchód w akademiku i coż...zaprosiłam go do domu! Tylko żeby nie było, że jestem taka hop do przodu.

Razem ze mną była koleżanka a z nim chłopak do którego aktualnie się śliniłam, więc tak sobie rozmawiliśmy w nocy, a On znów się we mnie wparywał. Niestety obiekt moich zniteresowań zasnął na krześle więc chcąc nie chcąc rozmawiałam z S. I tak się skończył pierwszy dzień naszej zanjomości. Jako, że jestem z natury podejrzliwa nie przypuszczałam, żeby ten S. był mną zainteresowany.
Ale za dwa dni, w tym samym Instytucie zostałam zaproszona na koncert

Jak mnie ktoś tak z nienacka o coś zapyta to nigdy nie wiem co powiedzieć

i bez zastanowienia powieziałam, że owszem pójdę. Niewinnie sobie rozmawialiśmy i nawet sie poprzytulaliśmy.
Potem były pożyczania notatek, kser, spacerki nad Odrą, bukiety konwalii....

Aż w końcu, zostałam zapytana: "Czy będziesz moją dziewczyną?".

Tu już się tak nie dałam zaskoczyć i rzeczowo odpowiedziałam, że musze się zastanowić.

Tydzień mi to zajęło, i tak 27.05.2003 roku za zieloym mostkiem zgodziłam się na bycie razem.

To miejsce za zielonym mostkiem jest naszym magicznym miejscem, ale o tym później.
Potem wszystko potoczyło się juz bardzo szybko i jakoś tak bardzo naturalnie, że nawet nie pamiętam szczegółów kiedy razem zamieszkaliśmy. Mój S. pochodzi z drugiego końca Polski, ale zdecydował się zostać ze mną we Wrocławiu.
