jak to jest PO???
smutek i żal,ze to tak szybko mineło..
szykujesz się rok , latasz kało każdej pierdoły żeby wszystko było zpiete na ostatni guzik i jedyne co pamietasz z samej uroczystości to
plan godzinowy i pospiech żeby się czasowo ze wszystkim wyrobic
nie miałam czasu sie zestresowac.. musiałam miec czas na dojazd pomiedzy fryzjerem a makijazem, zdjęciami , błogosławieństwem a kościołem..
po tym wszystkim myslałamz,e już po.. teraz tylko zabawa.. a guzik prawda..
pomimo moich usilnych próśb znalazło ise kilak genialnych inaczej, którzy chcieli na siłe kawalkadę zrobic.. wiedziałam,ze od kościoła do norda jest kilka ciężkido do przejechania skrzyzowac ( duzy ruch na ku słońcu) i nie wyrobimy sie "wężykiem") dlatego poprosiłam o dojazd gości do lokalu bez czekania na nas..
my dojechalismy zaraz po zyczeniach i.. okazało się,że częśc gości zginęła , bo "przeciez czekaja na was pod kościołem".. ale się wkurzy lam.. jak zwykle moja genialna siostra musiała swoje innowacje wprowadzic..
miałam ochote wejśc na sale bez czekania na nich ale mama mnie pohamowała, że nie wypada, że trzeba na nich teraz poczekać.. więc czekalismy jak te półgłówki.. goście pod sala, młodzi pod sala a częśc gości po chwili dopiero podjechała i zaczeła isę na parkingu wypakowywać.. ehhhhhhh
potem było juz z górki..
tak pamietam swój dzień ślubu.. miało byc magicznie a było na chypcika
