U nas jest tak, że sam kurs jest raczej obowiązkowy, tzn. mamy na tyle fajnych księży, że np. kiedy mój narzeczony pracował to ja szłam i kartki stemplowali obydwie i moją i jego. Natmiast całkowicie nieobowiązkowa jest poradnia przedmałżeńska, na całe szczęście, bo byliśmy tylko na jednym spotkaniu i mam bardzo niemiłe wspomnienia!