
Wszystko zaczęło się, gdy jeszcze sama nie wiedziałam, że się zaczęło

To było w listopadzie 2005 roku. Ja byłam świeżo po rozstaniu z takimtam

Trochę mi ciężko było i źle.
Kiedyś otworzyłam gg i pojawiła mi się reklama serwisu randkowego.
Pomyslałam - a co mi tam! i... zarejestrowałam się

tak tylko, żeby popatrzeć

Oglądałam sobie różne buźki, kiedy napisał do mnie Ktoś...

A ja - nie miałam ochoty z nim gadać, bo przecież nie po to wlazłam na ten serwis

Pisałam mu, że nie mogę rozmawiać, bo mi się czat wyłącza
Wtedy On zaproponował, byśmy porozmawiali na gg.
Pomyślałam - no dobra, niech Ci będzie - i jak najszybciej miałam zamiar go spławić

Potem pomyślałam, że mogłam mu powiedzieć, że nie mam gg, albo po prostu, że nie chcę rozmawiać
(całe szczęście, że tego nie zrobiłam
)Dałam mu ten numer, i tak sobie gadaliśmy - jak się okazało, całkiem miło i fajnie

Tak poznałam pewnego Radomianina - Piotrka
Rozmawialismy potem kiedy tylko mogliśmy, więc najczęściej w weekendy, bo ja studiowałam w Lublinie, gdzie nie miałam internetu, a Piotrek był na szkoleniu półrocznym w Legionowie.
Wtedy jeszcze nie przyszło mi do głowy, że COŚ może z tego wyniknąć...
Po Świętach Bożego Narodzenia P. wymyslił, żebysmy razem spędzili Sylwestra... Zgodziłam się na to - mieliśmy się spotkać w Lbnie i witać Nowy Rok u mnie, w mieszkaniu, które wynajmowałam z koleżanką.
W Sylwestra rano jednak... stchórzyłam

Pomyslałam, że przecież go nie znam, nie wiem, kto to jest, a może to zboczeniec jakiś?
I... napisałam mu smsa (bo już wtedy mieliśmy śwoje numery), że nie mogę przyjechać, bo mój tata jest w szpitalu
A rodzicom powiedziałam, że zawiało drogę z Radomia do Lbna i P. nie może przyjechać
(Rodzice myśleli, że my się już znamy - inaczej nie puścili by mnie - sama z nieznajomym daleko od domu?
)Piotrek ze zrozumieniem powiedział, że nadrobimy kiedyś tego Sylwestra, a mi spadł kamień z serca
Przez cały styczeń się nie odzywał...
Ja tam nie płakałam, bo w tym czasie spotykałam się z trzema facetami

Ja to traktowałam jako kumpelskie znajomości, ale oni jakos inaczej

i żaden nie wiedział o dwu pozostałych

jeden tylko był przeze mnie traktowany poważniej, ale okazało się, że ma żonę i dziecko

spokój sobie dałam w końcu

W lutym miałam egzamin z okulistyki. Postanowiłam więc, że nie pojadę na weekend do domu, tylko zostanę w Lbnie i będę się uczyć.
To był czwartek, 2 lutego, kiedy napisałam, znużona nauką, do P.
Zapytałam, kiedy - jak mi obiecał - nadrobimy tego Sylwka
Odpisał, że teraz ma urlop, mnóstwo czasu, więc możemy jak najszybciej.
Zaproponowałam - to może jutro...?
Nazajutrz przyjechał

I został
Na zawsze
Potem mi powiedział, że planował przyjechać tylko na 2-3 godziny

Trochę się to przedłużyło

I wyczuł wtedy, w Sylwestra, że kłamałam - też mi to potem powiedział. Ale jak dodał - rozumie

Resztę napiszę potem, bo muszę jechać do kościoła odwołać jedną mszę ślubną
