Chwilę mnie nie było, ale jakoś tak wyszło. Wiecie, święta, przygotowania, a do tego praca i troszkę chorowałam. Nie było czasu i siły.
No ale skoro już usiadłam, to opowiem Wam może jak się poznaliśmy

.
Wprawdzie napisałam wcześniej, że było to prawie 3lata temu w lutym, ale to nie do końca prawda. Zacznę od tego, że pracujemy w jednej firmie. Rok przed naszym spotkaniem, zadzwonił do mnie mój Misio (wtedy jeszcze nie był moim Misiem) w jakiejś sprawie służbowej i tak nam się dobrze rozmawiało, że zaczęliśmy delikatny flirt przez telefon i ostatecznie mój rozmówca poprosił mnie o spotkanie. Wtedy byłam jednak twarda. Powiedziałam, że mam chłopaka, który jest bardzo zazdrosny i nie spotykam się z obcymi mężczyznami. Pożegnaliśmy się grzecznie i myślałam, że już więcej się nie usłyszymy

. Los chciał jednak inaczej hehe . Rok po naszej pierwszej rozmowie Misio zadzwonił do mnie ponownie. No i znowu nam się miło rozmawiało i flirtowało, z tym, że ja nie skojarzyłam, że to ten sam człowiek. Ja już byłam wówczas sama, więc ze spokojem mogłam się z nim umówić. Po kilku dniach spotkaliśmy się po raz pierwszy. Przyjechał po mnie do pracy, był środek tygodnia, ok 18. Pojechaliśmy coś zjeść i zaczęliśmy jeżdzić bez celu po Warszawie. Nie mogliśmy się nagadać. Tyle rzeczy musieliśmy sobie opowiedzieć. Misiek od samego początku - szczerze opowiedział mi o swoim życiu. Kiedy się poznaliśmy był jeszcze żonaty - w trakcie separacji. Miał (i ma nadal) 10letnią córkę. To mnie powaliło. Było tak miło, a tu takie rzeczy. Co byście zrobiły na moim miejscu? Niejedna pewnie odwróciłaby się na pięcie i poszła do domu, ale ja czułam, że między nami coś jest i postanowiłam spróbować. Doceniłam, że mnie nie oszukał, postanowiłam dać nam szansę. I całe szczęście

. Siedzieliśmy w samochodzie do 6 nad ranem i gadaliśmy. O 6 odwiózł mnie do domu, umyłam się, przebrałam i pojechałam do pracy. Następnego dnia nie dość, że byłam strasznie zmęczona i niewyspana, to dodatkowo biłam się z myślami co powinnam zrobić.
A później nie mogliśmy już bez siebie żyć. Pierwsze spotkanie miało miejsce 26.02., a na początku maja my już zamieszkaliśmy razem. Do chwili obecnej zajmujemy górę w domu rodziców Andrzeja, ale teraz już wykanczamy własny domek.