Witajcie wszystkie!
Miło mi że tak licznie i tak szybko zawitałyście na moim odliczanku. Musze zaraz zmykać na zajęcia a więc mam troszke mało czasu ale... myśle że zdąrze coś nie coś napisać. No więc po kolei:
Zaręczyć mieliśmy się już na Boże Narodzenie rok temu ale niestety ciężko zachorował mój tatuś i to on był wtedy najważniejszy. Zaręczyny musiały poczekać. Chcieliśmy żeby tatuś wyzdrowiał i żeby wszystko odbyło się tradycyjnie i jak należy. Niestety....
Zaręczyny odbyły się 30 kwietnia ale już bez taty - nie zdążyliśmy. Nie przewidzieliśmy że sprawy tak się potoczą
Wiem tylko jedno... tata zawsze bardzo lubił mojego miśka i na pewno jest dumny z tego że to on będzie moim mężem.
Ale nie będę Was zamęczać. Teraz jestem szczęśliwą narzeczoną mojego Marcinka. Zdjęć z zaręczyn niestety nie mam bo to była niespodzianka
i nikt nie przygotowała aparatu. Po prostu którejś niedzieli przyjechała babcia z dziadkiem, zjechało się całe moje rodzeństwo i "dziwnym zbiegiem okoliczności" była w domku cała rodzinka. No i wtedy zadzwonił dzwonek, wszyscy dziwnie się uśmiechali
a do domu wkroczył Marcin w garniturze, z dwoma przepięknymi bukietami kwiatów. Najpierw podszedł do mojej mamy, wręczył jej bukiet i cmoknął w rękę a potem podszedł do mnie (stałam jak wryta bo nie wiedziałam co się dzieje), uklęknął i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko
On nie powiedział nic, ja też nie musiałam. Założył mi pierścionek na palec a ja go z całej siły przytuliłam i oboje wiedzieliśmy że od tej chwili będziemy bardzo szczęśliwi
Oki... reszta później bo musze już zmykać...