To, że biorę slub koscielny (a raczej konkordatowy) nie znaczy, że zgadzam się z nauką Kościoła. Nie chcę wywoływać dyskusji o aborcji, ale nawet św Augustyn, zwany "ojcem kościoła" uważał, że aborcja nie jest grzechem ciężkim, jeśli dokonana jest w pierwszych miesiącach ciąży. Przy czym, wg św Augustyna płód męski otrzymuje duszę wcześniej niż płód żeński. Usuwając zaś płód bez duszy nie popełnia się zabójstwa.
Aborcja była "lżejszym" grzechem niż np. codzołóstwo. Za usunięcie płodu narzucao pokutę 3 lata o chlebie i wodzie, a za stosunek pozamałżeński 7 lat.
Chcę przez to odnieść się do posta Demki, że moja wiara lub niewiara nie ma nic wspólnego w naukę Kościoła, bo tworzyli ją (tę naukę) ludzie, z którymi się w wielu sprawach nie zgadzam. A wręcz nawet ich nauka bywa zmienna przez stulecia. Jesli Bóg miałby istnieć, to na pewno nie zmienia zdania co kilkaset lat....
Bóg to absolut, a maluczki Kościół nie zawsze zasługuje by go pisać wielką literą.