Doczekałam się wreszcie tych upragnionych 100 dni.
I tak ciemną nocą postanowiłam sobie poodliczać, aż do końca września.
Teraz już tylko stopniowy wzrost napięcia…nerwy…chudnięcie??? (oby nie) …echhhhh
Zacznę od początku, czyli od drugiej połowy września 2003 roku…
Ja od tygodnia mieszkająca w mojej świeżo wyremontowanej kawalerce ze stałym łączem internetowym (bardzo ważny punkt programu).
I fota, która (zamieszczona gdzieś tam na sieci) urzekła mojego Misia-Tygryska- Borsuczka -Krzysia.
xxx
Potem krótkie pogaduszki na sieci - naprawdę krótkie, bo już po czterech dniach spotkaliśmy się na żywo…
Dalej życie dopisało scenariusz. Nie obyło się bez łez, rozstań…i powrotów.
Jedno jest pewne….po tym co przeszliśmy wiemy, że chcemy być razem i nasze dwie uparte baranie natury lubią się wzajemnie bóść różkami…