No i stało się... "Przyszła kryska na matyska"

Wkońcu i ja mogę dołączyć do zacnej grupy Panien Młodych oczekujących niczym Kopciuszek na wielki bal!! Pozdrawiam przy tym wszystkie z Was, które tak jak ja staną 17 czerwca na ślubnym kobiercu!!
Lista spraw załatwionych wydaje mi się zbyt krótka w stosunku do tej na której figurują rzeczy do zrobienia

. Co prawda świadomość ogromu przygotowań nie spędza mi jeszcze snu z powiek, jednak wisi nade mną niczym widmo...
Ech... najgorsze w tym wszystkim jest to, że jesteśmy z moim lubym oddaleni o jakieś 250 km i de facto całość spraw jest na mojej małej blond

główce... Rodzice służą pomocą, jednak ostateczne decyzje muszę podejmować sama... Nie jest to ani łatwe ani przyjemne... Myślę, że w ten sposób tracimy część magii z naszego ślubu, bo wydaje mi się że często czekanie i przygotowywanie się na coś jest przyjemniejsze od samej chwili (zwłaszcza, że zazwyczaj z emocji albo się tego nie pamięta za dokładnie albo mija zbyt szybko)... Mam więc cichutką nadzieję, że w chwilach kryzysowych podtrzymacie mnie na duchu
