Ok, to może korzystając z wolnego czasu (ja mam wolne, a narzeczony ryje do egzaminu-nie tak chcielibyśmy spędzać Walentynki, no ale nie ma lekko) napiszę coś więcej o tym jak to wszystko się zaczęło.
A zaczęło się... 12 lub 13 lipca 2002 roku. Szczerze mówiąc tak dokładnie już nie pamiętam. Ja miałam wtedy 16 lat, a Łukasz 18. Poznaliśmy się na obozie harcerskim na mazurach. Ja pojechałam tam ze swoją drużyną, a Łukasz jako tak zwany ''cywil", czyli nie zrzeszony w drużynie. Obojgu nam jak się potem okazało nie chciało się za bardzo jechać, ale każde z nas obiecało swoim
znajomym, że pojedzie. Potem wyszło, że ci znajomi to właściwie nasi wspólni znajomi. Trochę to zakręcone
Poznaliśmy się już pierwszego dnia obozu. Od samego początku coś mnie w Nim intrygowało, chciałam Go lepiej poznać. Z czasem zaczęliśmy coraz więcej czasu spędzać razem, rozmawiać, poznawać się. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Tylko, że ja po tygodniu zaczęłam czuć coś więcej, po prostu się zakochałam. Nie wiedziałam jednak co robić, bo kompletnie nie miałam pojęcia jakie są Jego uczucia wobec mnie. Spędzał ze mną dużo czasu, ale nie tylko ze mną... Jedna z moich koleżanek również zaczęła się w Nim podkochiwać i także starała się być blisko Łukasza.
Z boku musiało to wyglądać dość zabawnie i pół obozu śledziło tą całą "rywalizację"... Dwie baby i chłop rozdarty między nimi
Wreszcie nadszedł 25 lipca. Był to dzień, w którym miały się odbyć tzw śluby obozowe. Poszliśmy razem na spacer pogadać. Zaczęłam tak dla żartu mówić, że nie mam jeszcze męża i nic się nie zapowiada, żeby ktoś się zgłosił (taka podpucha
). Na to Łukasz z twarzą w kolorze cegłówki zapytał: "A może chciałabyś zostać moją żoną?" Czyli pierwsze zaręczyny mieliśmy już za sobą
Po południu odbyły się śluby, ale poza zmienionym stanem cywilno-obozowym nic zbytnio nie zapowiadało zmian w moim życiu. No może poza tym, że idąc do "ołtarza" Łukasz trzymał mnie za rękę
Wieczorem przed ciszą nocną siedzieliśmy u mnie w namiocie. "Kurczę, ale zimno" powiedziałam, bo rzeczywiście tak było. W tym momencie Łukasz usiadł za mną, przytulił mnie, złapał za obie dłonie. Zapytał cicho: "A teraz ci cieplej?" Zaczął delikatnie całować mnie po włosach, szyi, twarzy. Matko, co ja wtedy czułam...
Zamurowało mnie, byłam przeszczęśliwa a ciśnienie mi skoczyło chyba do 200... Odwróciłam się i nasze usta złączyły się... Na dłuugi pocałunek
I tak zaczął się nasz związek, który trwa nieprzerwanie do dziś, czyli ponad 8 i pół roku...