Zuzia pod kątem spania i jazdy autem była idealnym niemowlaczkiem....Agatka też taka miała być...a tu zonk....najbardziej to mi było szkoda Zuzi, która była przerażona płaczem Agatki. Ale i ona do jej płaczu się przyzwyczaiła. A Agatka musiała przywyknąć do tego, że jeździ się w foteliku, w pasach i że mamy z tyłu nie ma...bo najzwyczajniej w świecie nie ma dla niej z tyłu miejsca (poza wielkimi wyjątkami jak oprócz naszej rodzinki kogoś wieziemy). Być może to było to, że jej było w tym foteliku z wkładką wypełniającą dla noworodków czy małych niemowląt niewygodnie a być może to, że ona -jako małe niemowlę- była dzieckiem baardzo cycowym, mamowym, i jak chciała jeść to nie ma zmiłuj, nic jej nie zabawiło....
w sobotę jak od ostatniego dosyć bardzo sporego posiłku (cały mały słoik obiadku +cyś) mineło 3,5h to wracaliśmy na gigantycznym sygnale. Dziecko się masakrycznie upłakało, łzy jak grochy leciały...dobrze, że jechaliśmy tylko 5km. Darła się tak niemiłosiernie, że aż Zuzia się ze złościła i usłyszeliśmy ":Agata ! no nie płacz już !". --heheheh no nam się owszem sercee krajało ale cóż zrobić...
takze mikoalo nie jestes sama, której dziecie ryczy w aucie. miejmy nadzieje ze mu ten foch na auto i fotelik szybko przejdzie.