co do historii poznania to poznalismy sie z narzeczonym 3 lata temu na dyskotece, nie od razu zaczelo miedzy nami iskrzyc, poniewaz mojemu narzeczonemu bardziej spodobala sie moja kolezanka, z ktora przyszlam. teraz twierdzi, ze byl za bardzo pijany, zeby dostrzec prawdziwe piekno. . .
coz nie pozostaje mi nic innego jak tylko mu wierzyc. . . wiec, spotykal sie z nia przez pare dni, ale szybko sie zorientowal, ze zwiazal sie nie z ta kolezanka co trzeba, a ona zreszta tez nie byla nim zainteresowana. tak wiec tydzien po poznaniu zostalismy para,a zeby bylo ciekawiej byl to rowniez dzien jego urodzin. spotykalismy sie przez 3 miesiace, kiedy ja musialam wyjechac na wakacje do Anglii do brata do pracy, nie moglam zrezygnowac, wszystko juz bylo wczesniej zalatwione. bylo nam bardzo smutno, ale pomyslalam sobie, ze w sumie mozna to potraktowac jako probe dla naszej milosci, czy wytrzyma 3 miesiace rozlaki. ciezko bylo nam bez siebie, ale jakos wytrzymalismy a nasza milosc tylko sie wzmocnila. jak sie okazalo po moim powrocie, to nie byla ostatnia proba. . . jeszcze pare przed nami. po moim powrocie minelo pare miesiecy, kiedy to moj chlopak postanowil wyjechac na stale za granice, dostal oferte pracy i przyjal ja. ciezko mi bylo sie z tym pogodzic, bo ja nie chcialam nigdzie wyjezdzac, posmakowalam juz obcego chleba i wcale nie byl on taki dobry, ale nie moglam rowniez go sila zatrzymac. w tym czasie nie mpoglam nawet jechac z nim, poniewaz bylam w trakcie robienia drugiego roku studiow. zapewnial mnie ze wszystko bedzie dobrze, bedzie dzwonil, przyjade na wakacje, ale dla mnie byla to tragedia. . .
w lutym pojechal. byl to ogromnie ciezki czas dla nas, dla niego rozpoczynanie wszystkiego od nowa w obcym kraju a dla mnie zycie bez niego. plakalam kazda noc. w maju przyjechal na weekend i wtedy juz wiedzialam, ze cokolwiek by sie nie dzialo pojade na wakacje i juz zostane, nie moge dluzej tak zyc, na odleglosc. rodzice nie chcieli o tym slyszec, ale ja juz postanowilam. zeby bylo latwiej probowalam nawet oblac sesje, ale jak na zlosc nie udalo sie. pojechalam jednak i tak juz zostalo. nie zaluje bo jestem szczesliwa jak nigdy w zyciu. rodzicom juz przeszlo i tez sie ciesza moim szczesciem. sielanka trwa, a przynajmniej mamy pieniazki, za ktore zrobimy bajkowe wesele,a bedzac w Polsce nie byloby nas na to stac.
och to sie rozpisalam, wspomnienia wracaja
co do zareczyn to byly one totalnym zaskoczeniem dla mnie. przez pare miesiecy wczesniej robilam swoje podchody delikatnie probujac sie dowiedziec jakie jest jego stanowisko na ten temat, ale za kazdym razem slyszalam zdecydowane NIE dla malzenstwa. wiec po jakims czaasie poprostu stracilam nadzieje, ze kiedykolwiek mi se oswiadczy, jak sie potem okazalon mialo to tylko uspic moja czujnosc.
we wrzesniu moj chlopak pojechal na tydzien do Polski, ja nie moglam, dopiero zaczelam prace. nie podejrzewajac nic czekalam. kiedy wrocil, powiedzial, ze ma prezent, a ja szczerze i naiwnie myslalam, ze to moze moj ulubiony ser zolty albo kielbasa(bo tego nam najbardziej brakuje z Polski). Jednak byl to przepiekny pierscionek zareczynowy. Marcin byl tak zestresowany ze nie wiedzial nawet na jki palec go zalozyc i zeby kleknac na kolano. ale ja tez bylam w szoku i we lzach oczywiscie ze nie zwracalam na to uwagi.
nie bylo uroczystej kolacji ani kwiatow i rodzicow, ale byl za to szampan, pierscionek i my. na slub nie decydowalismy sie od razu, bo wiedzielismy, ze niedlugo sie bedziemy przeprowadzac, i musimy cale mieszkanie wyposaazyc, wiec nie mielibysmy na to pieniedzy, ale zaraz po ptrzeprowadzce postanowilismy ze bedzie to w 2009 roku, podczas kolenej wizyty w Polsce ustalilismy dokladna date na 5 wrzesnia. i tak wlasnie odliczam . . .
a co do zdjec, to z checia wkleje, ajk tylko przekrocze 10 wiadomosci