hmmm, u mnie wyszło to dość bezboleśnie
wyjazd na studia do zielonej góry , wiązał się wyprowadzką. Do domu, na dolny śląsk miałam 100km i jeździłam tam co weekend
z rodzicami byłam i jestem mocno związana, ale nie odczułam tamtej wyprowadzki jako coś trudnego, raczej cieszyłam się z "dorosłości" - jak na studentkę przystało
Później moje powroty do domu stały się rzadsze, przyjeżdżałąm co 2, 3 tygodnie, często z moim teraz mężem
nawet oddałam rodzicom swój pokój
ale wszystkie wakacje spędzałam właśnie tam!
potem, po 3 roku, postanowiliśmy z moim Kochanie zamieszkać razem, właśnie w Szczecinie, w tym samym czasie, moja rodzinka wyjechała za granicę...
czy tęsknię? - tęsknię
ale w granicach rozsądku
brakuje mi ich, ale nie chciałabym z nimi mieszkać na dłuższą metę
zresztą mój tato mówił zawsze, że dzieciom owszem, trzeba pomagać, ale najlepiej tak, żeby razem nie mieszkać
bo po co potem niedomówienia, czy dziwne sytuacje - a tak często bywa, kiedy dwie rodziny mieszkają razem. I ja zgadzam się z nim
cudownie mieszka mi się z moim mężem i synkiem
i jestem szczęśliwa, że mam swoją rodzinkę, choć swojego "własnego"miejsca jeszcze nie mamy...
może zdarzyć się tak, że pojedziemy do moich rodziców na jakiś czas - cieszę się, że będziemy blisko, ale traktuję to jako etap przejściowy