Witam wszystkie nowe koleżanki na moim odliczanku

.
A z suknią ślubną to było tak:
Miałam upatrzoną jesienną różę w salonie sophi. Kosztowała 2500. Szkoda mi było troszeczkę dać tyle kasy, ale przyszła teściowa poleciła mi bardzo dobry salon krawiecki, który szyje suknie. Rozmawiałam z krawcową, nawet umówiłyśmy się, że jakbym się zdecydowała na szycie u nich, to pojedzie ze mną do salonu jako np. kuzynka, dobrze obejrzy sobie suknie i uszyje taką samą. Tysiąc złotych mniej....
I miałyśmy się spotkać na targach ślubnych, żeby konkretnie się umówić.
Na targi pojechałam z mamą, bo nie chciałam, że by Gregory widział za czym się oglądam i czego może się spodziewać... Ale jakoś tak mnie tknęło, i wysłałam mu eska żeby przyjechał

No i się zjawił. Jak była druga część pokazów, to akurat siedzieliśmy przy samej scenie. Były oczywiście konkursy. Zgłosiliśmy się. I....... Wygraliśmy!!!! Suknię ślubną, garnitur, fontannę czekoladową, bon do sklepu weselnego i bon do fotografa.

Ponoć co drugi głupi ma szczęście....